Odcinek 3
Damian wstał i
wyszedł z gabinetu. Zaraz po tym jak wsiadł do windy w drzwiach pojawiła się
Ilona.
- Kiepsko to
rozegrałaś – stwierdziła – zdaje się, że to koniec tego krótkiego, aczkolwiek
burzliwego narzeczeństwa.
- Proszę –
syknęła Ewa – chociaż ty mnie dzisiaj nie wkurzaj.
- On miał rację
– rzekła Ilona – ty zniechęcasz każdego faceta, który kręci się wokół ciebie,
jeżeli będziesz tak robić dalej rzeczywiście skończysz jako stara panna. Nie
rozumiem was, widać było, że ciągniecie do siebie, ile zostało wyrażonych
uczuć, kiedy tak patrzyliście na siebie…
- Podglądałaś?
- No oczywiście
– parsknęła Ilona – nie mogłam przecież przepuścić takiego widowiska. Po za
tym… muszę być na bieżąco, by wiedzieć, jak ci pomóc odkręcić to, co
„spaprałaś”.
- A ta ciągle
swoje – mruknęła Ewa.
Minęło kilka
dni, na aparacie telefonicznym Damiana pojawił się jeden, samotny SMS: „Jeżeli
masz błękitne oczy i ciemną rozwianą czuprynę, śniłeś o bezludnej wyspie i
szukasz prawdy spotkaj się ze mną w restauracji „Prima” dzisiaj o godzinie
siódmej, być może znam odpowiedź na nurtujące Cię pytania”.
Nieco tajemnicza
i pokrętna wiadomość pochodziła z jakiegoś zastrzeżonego numeru, osoba, która
ją napisała z pewnością musiała być kimś niezwykłym. Damian poczuł, że tym
razem może wreszcie trafił, to mogła być ONA. W SMS-sie było coś niesamowitego,
mężczyzna doszedł do wniosku, że jedynie niepowtarzalna kobieta mogła go
wysłać, być może, ta która jest mu przeznaczona.
Stawił się na
umówione spotkanie punktualnie. „Prima” była elegancką restauracją przy „Starym
Mieście”, wystylizowaną na przedwojenny lokal z muzyką i elementami
architektonicznymi z okresu dwudziestolecia, uzupełnionymi przez kilka współczesnych
dodatków w formie kinkietów, dyskretnie oświetlających wnętrze, zgrabnie
ukrytych za drewnianymi obiciami kolumn. Z głośników sączyła się cicho i
łagodnie muzyka Jana Kiepury. Przy wejściu, obok wysokiego stolika stał
kamerdyner z księgą gości. Mężczyzna zlustrował wzrokiem Damiana.
- Dobry wieczór
– powiedział – czym mogę służyć?
- Jestem tu
umówiony – powiedział grafik – moje nazwisko Rzamojewski.
Kamerdyner
otworzył książkę i zaczął przeglądać nazwiska gości, którzy zarezerwowali tego
dnia stoliki.
- Stolik numer
sześć – powiedział – na dół, trzeci po prawej stronie.
Damian zostawił
płaszcz w szatni i zszedł do sali. Na wprost i po lewej stronie ustawione były
czteroosobowe stoliki, na wszystkich paliły się niewielkie lampki z abażurem, niemal
każde krzesło zostało zajęte. Po prawej znajdowała się odseparowana część dla
bogatszych gości, każdy stolik otoczono parawanem, zapewniającym nieco
prywatności, ten fragment lokalu był zdecydowanie droższy. Szybko odnalazł
właściwe miejsce, za sprawą dobrze widocznej numeracji. Nie widział, kto siedzi
przy stoliku, dopóki nie wszedł za parawan.
- To ty? –
Zdziwił się.
Na krześle
siedziała Ewa Drazga – Siarczyńska. Ubrana była w zwiewną sukienkę, i krótki,
kaszmirowy sweterek, zapinany na guziki. kosmyki długich, jasnych, lekko
kręconych włosów opadały jej na twarz osłaniając policzek. Niebieskie,
błyszczące oczy kobiety świdrowały mężczyznę, jak zwykle przeszywającym
spojrzeniem.
- Cześć Damian –
powiedziała spokojnie – siadaj, chcę z tobą porozmawiać.
Mężczyzna wahał
się przez chwilę, nie wiedział, czy zostać, a może się ulotnić czym prędzej.
Ilekroć dziennikarka stawała na jego drodze, wynikało jakieś zamieszanie.
Popatrzył na nią uśmiechała się niewinnie, jak mała dziewczynka, wyglądała
uroczo, kiedy zalotnie „trzepotała” rzęsami. Damian stanął jak zahipnotyzowany,
wpatrując się w nią, wiedział doskonale, że to kolejna poza dziennikarki,
prowadząca do osiągnięcia jej wybranego celu, nie mógł się jednak oprzeć temu
jej dziewczęcemu urokowi. W końcu postanowił wysłuchać co kobieta ma do
powiedzenia. Usiadł na krześle, naprzeciwko niej.
- Po co mnie tu
sprowadziłaś?
- Żeby cię
przeprosić – rzekła – nie chciałam cię obrazić, ale po prostu mnie wkurzyłeś i
trochę za ostro zareagowałam.
Wiedział, że ta
słodka mina niewiniątka jest kolejnym podstępem Ewy, mimo to uległ jej czarowi.
- Ja też trochę
przesadziłem – stwierdził – nie lubię, kiedy ktoś wmawia mi, że poszukiwanie
spełnienia marzeń jest czymś złym. Po prostu nie zawsze zdajemy sobie sprawę, czego
naprawdę chcemy.
- No i co?
Odnalazłeś w końcu to spełnienie snów?
- Nie – pokręcił
przecząco głową – wciąż szukam, ale… sam już nie wiem czego dokładnie dotyczą
moje obecne poszukiwania.
- Dzięki
artykułowi miałeś okazję poznać kilka kobiet – stwierdziła – jeżeli dziewczyna
ze snu byłaby realna, też by do ciebie zadzwoniła.
- Może nie
czytuje waszej gazety – wzruszył ramionami.
- Albo nie jest
taka jak ci się wydaje – Ewa oparła łokcie na stole i popatrzyła w oczy
Damianowi – być może istnieje kobieta z wyglądu przypominająca tę, którą
rzekomo spotkałeś we śnie. Może ją gdzieś widziałeś wcześniej, nie wiem, w
pociągu, autobusie, na plaży. Będąc pogrążonym w śpiączce stworzyłeś na nowo
obraz tej dziewczyny, obdarzając cechami, które chciałbyś widzieć u swojej
partnerki.
- Do czego
zmierzasz?
- Osoba, której
szukasz wcale nie musi wyglądać dokładnie tak jak ci się wydaje. Chciałam,
żebyś właśnie to zrozumiał, spotykając się z tymi dziewczynami. Jestem pewna,
że, gdyby nie to twoje zaślepienie dostrzegł byś cechy, których tak pożądasz w
kobiecie u którejś z tych dziewcząt.
- Wiesz czego
pożądam? Jednego: miłości. Nie obchodzi mnie wygląd, szukam kobiety, przy
której poczułbym się szczęśliwy. Jedyną rzeczą jakiej pragnę jest zakochać się
z wzajemnością, tym czasem trafiam na kobiety, zainteresowane tylko i wyłącznie
jakimiś krótkimi romansami. Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszym świecie nie ma
już miejsca dla prawdziwej miłości, nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko
odnaleźć jest partnerkę, która potrafi kochać.
- Wiem coś o tym
– szepnęła Ewa.
Do stolika
podszedł kelner.
- Czy złożą
państwo zamówienie – zapytał.
- Poproszę to co
zwykle.
- A pan – spytał
Damiana.
- Ja wychodzę –
stwierdził cierpko mężczyzna.
- Zostań –
powiedziała Ewa – rozumiem, że się mnie obawiasz – powiedziała z szelmowskim
uśmiechem, patrząc mu w oczy – ale jeżeli już jesteś to możesz chyba zjeść ze
mną kolację.
Wcale nie
obawiał się Ewy, wręcz przeciwnie, czuł się dobrze w jej towarzystwie. Nie
chciał tego zbytnio dać po sobie poznać, udał, że sztuczka z „wejściem na
ambicję” podziałała.
- No dobra –
rzekł po chwili zastanowienia. Wziął kartę dań i zaczął przeglądać – nie mogę
nic wybrać – stwierdził po przewertowaniu menu – co ty byś mi poleciła?
Kobieta wzięła
kartę dań.
- Spróbuj
zielone ravioli ze szpinakiem i sosem gorgonzola do tego Sałatka cesarska i
wino MODELLO DEL VENEZIE BIANCO rocznik 2004. Co ty na to?
Damian trochę
bał się tego, że ta skromna kolacja może pochłonąć sporą część jego
miesięcznych dochodów, restauracja w której się znajdowali nie należała do
tanich. Jednak skoro się już do niej pofatygował uznał, że raz na jakiś czas
warto będzie zaszaleć.
- W porządku –
powiedział – niech będzie.
Kelner zanotował
na karteczce zamówienie i odszedł. Obydwoje odprowadzili go wzrokiem, kiedy
zniknął im z oczu, powrócili do rozmowy.
- Widzisz –
powiedziała – wbrew temu, co myślisz, nie jestem żadną sensacji modliszką, ja
naprawdę chciałam ci pomóc, uznałam, że jedynym sposobem na zakończenie tej
twojej manii było udowodnienie ci, że to czego poszukujesz można znaleźć gdzie
indziej, niż we śnie…
- Dlaczego –
wtrącił Damian – tak bardzo ci na tym zależy?
- Być może –
kobieta wbiła wzrok w podłogę – uważam, że jesteś interesujący. Nie tylko jako
temat do artykułu…
- Uwodzisz mnie,
czy tylko mi się tak wydaje – powiedział – nie to niemożliwe, przecież wokół
ciebie kręci się cała masa mężczyzn…
- Jesteś inny
niż oni – stwierdziła – większość tych, z którymi się spotykałam to pozerzy,
plastikowe nadęte „bubki”, szczerzące zęby w sztucznych uśmiechach, ilekroć
pojawi się w pobliżu obiektyw aparatu. Wszystko co robili było na pokaz, żadnej
szczerości. Ty jesteś wrażliwy, nie boisz się uczuć, jesteś szczery wobec
kobiet, to jest wyjątkowa zaleta.
Damian
rozdziawił usta zaskoczony.
- Uważasz to za
zaletę?
- Owszem nie
lubię, kiedy mężczyźni udają kogoś, kim nie są.
- To zabawne –
parsknął Damian – większość dziewczyn to co ty uważasz za zalety, traktowało
jako wadę. Ty z resztą też wykorzystałaś mnie, czy raczej moje „zalety”.
- Tak sądzisz?
- Tak.
- Sama nie wiem
dlaczego to zrobiłam. Być może chciałam po prostu zwrócić twoją uwagę.
- No to akurat
ci się udało – stwierdził.
Po chwili zjawił
się kelner, z zamówionym winem, postawił na stole dwa kieliszki, otworzył korkociągiem
butelkę i rozlał trunek do naczynek.
- Kolacja za
chwilę będzie gotowa – powiedział i odszedł.
Obydwoje wzięli
kieliszki, spróbowali wina.
- No i jak ci
smakuje – spytała.
Ewa delikatnie
oblizała usta i lekko przygryzła wargę, mimo, że zrobiła to bezwiednie,
niedbale to wyglądało niezwykle zmysłowo. Wpatrywała się w mężczyznę ogniście
swymi błyszczącymi oczyma. W słabym, przygaszonym świetle kinkietów i lampki z
abażurem wyglądała uroczo. Była śliczna, burza jasnych włosów opadała na twarz,
okrywając policzek, delikatnie zadarty, piegowaty nosek nadawał jej
dziewczęcego uroku. Jasne, błękitne, oczy, ozdobione czarnym tuszem do rzęs
były niezwykle wyraziste, przepełnione zmysłowym blaskiem.
- Nie jestem
znawcom win – oznajmił Damian – ale to tyle kosztuje, że musi smakować.
Przez chwilę
siedzieli wpatrując się w siebie wzajemnie, żadne się nie odzywało, nie
potrzebowali słów, ich twarze doskonale wyrażały dziwne napięcie, jakie
panowało pomiędzy nimi.
- O czym
myślisz? – Spytała dziewczyna.
- O tobie –
rzekł chłopak – o tym uczuciu, jakiego doznaję ilekroć jesteś w pobliżu.
- O tym dreszczu
– upewniła się – który przechodzi od szyi w dół, po plecach i kręgosłupie?
- Tak, dokładnie
o tym – szepnął – skąd wiedziałaś?
- Bo go też
czuję.
To było intrygujące,
zarazem niezwykle przyjemne doznanie, patrzyli na siebie, jakby jakaś
magnetyczna siła przyciągała ich spojrzenia. Wokół rozbrzmiewała melodia
przebojów, sprzed siedemdziesięciu lat, rozmowy gości restauracji, lecz oni nie
zwracali na nie najmniejszej uwagi. Nie przeszkadzały im nawet ciekawskie
spojrzenia, ludzi, zaglądających za parawan.
- Wierzysz w
przeznaczenie? – Spytała Ewa – w to, że pewne rzeczy wcześniej czy później
muszą się wydarzyć, bez względu na to, czy tego chcemy, czy też nie.
- Tak wierzę –
przyznał Damian – zawsze czekam na wyraźny sygnał, że owa rzecz właśnie ma się
wydarzyć, czekam na „znak”.
- Znak –
zmarszczyła czoło i wydęła usta – jaki na przykład?
- Nie wiem –
wzruszył ramionami – mam nadzieję, że właściwie go odczytam, kiedy już go
dostanę.
Kolacja była
wyśmienita, danie, jakie Ewa poleciła Damianowi smakowało mu bardzo, chociaż
nawet, gdyby, siedzieli w dworcowym fast foodzie i tak posiłek byłby doskonały.
Świetnie im się rozmawiało, nawet nie zauważyli jak szybko ucieka czas.
Było po
dwudziestej trzeciej, kiedy zapłacili rachunek i opuścili lokal. Damian uparł
się by odprowadzić kobietę do domu. Ewa mieszkała niedaleko od starego miasta,
to też postanowili przejść się piechotą.
Ruszyli w dół
skarpy, w stronę Wisły, wąską, krętą uliczką, wyłożoną kamiennym brukiem, po
obu stronach piętrzyły się zabytkowe kamienice, ułożone na zboczach pagórków
tarasowo, od starego miasta do nadbrzeża rzecznego, ku Wisłostradzie.
Był ciepły
wiosenny wieczór na drzewach i krzewach zieleniły się już pierwsze liście,
gałęzie pokrywały kolorowe, pąki kwiatów. Stylizowane na gazowe latarnie
oświetlały ulicę pomarańczowym blaskiem. Odgłosy silników autobusów i
samochodów dobiegały gdzieś z oddali. W budynkach, światła paliły się już tylko
w pojedynczych oknach.
Damian
odprowadził Ewę pod drzwi kamienicy w której mieszkała. Stanęli przed wejściem
do pięciopiętrowego, rozłożystego „apartamentowca”, po południowej stronie
„Alei Jerozolimskich”, wykonanego z betonu i szkła. Znajdował się on w pobliżu
„Placu Trzech Krzyży”, przy parku, tuż za nowoczesnymi siedzibami banków i
luksusowych hoteli.
- Tutaj
mieszkasz? – zapytał mężczyzna.
Popatrzył na
niewysoki, luksusowy budynek z portierem w holu, za przeszklonymi drzwiami.
Wyglądało to zupełnie inaczej niż w jego komunalnej kamienicy, zapewne
mieszkanie kobiety również znacznie różniło się od jego kawalerki.
- Tak to mój dom
– uśmiechnęła się
- Chyba musimy
się pożegnać – rzekł.
Nie wiedział jak
się zachować, uścisnąć jej rękę, czy może przytulić. Stali przez chwilę
wpatrując się w siebie, ich spojrzenia wyrażały nieśmiałość, lekkie zmieszanie.
W końcu Damian zbliżył się do kobiety, chciał ją pocałować w policzek, lecz Ewa
zareagowała szybciej, przywarła do jego ust. Mężczyzna, nieco zaskoczony w
pierwszej chwili, szybko odwzajemnił pocałunek. Ich wargi złączyły się
namiętnie, delikatnie ślizgając po sobie. Poddawali się magii tej chwili, nie
chcieli zakończyć tego, co sprawiało im niezwykłą przyjemność. Mężczyzna wziął
ją w objęcia, przytulił mocno. Całowali się subtelnie, delikatnie i namiętnie
za razem, jakby chcieli wyrazić tym pocałunkiem wszystko, co do siebie czują.
- Wejdziesz? –
Szepnęła mu na ucho.
Damian
niewątpliwie czuł się dobrze w towarzystwie Ewy, te wszystkie spojrzenia,
rozmowy o niczym, jej bliskość, zapach perfum, miały w sobie jakąś nieokreśloną
magię.
Nagle błysnął
flesz aparatu fotograficznego, jakiś mężczyzna w dżinsach i skórzanej kurtce
biegał wokół nich i robił zdjęcia, nie zważając na to, że jego namolne zachowanie
przeszkadza dwojgu ludzi, pragnących odrobiny prywatności.
- No już –
warknął złośliwie Damian do fotografa – na „pstrykałeś” się? To teraz spieprzaj
bo nie ręczę za siebie.
Fotograf dostał
to na co liczył, uznał, że lepiej będzie chwilowo wycofać się, schował aparat
do torby i ruszył przed siebie ulicą, znikając gdzieś za rogiem.
- Nie przejmuj
się nim – powiedziała Ewa – już sobie poszedł, nie będzie nam przeszkadzał.
Wejdźmy do mnie.
- Nie mogę –
Damian utkwił wzrok w ziemię.
- Dlaczego? – Zapytała
– nie mów, znam chyba odpowiedź.
- Chciałbym
bardzo, ale nie mam pewności, czy z tarasu twojego mieszkania nie wyskoczy
jakiś kolejny przedstawiciel „kółka fotograficznego” –stwierdził z sarkazmem –
być z tobą oznacza poddać się jakiejś formie ekshibicjonizmu. Nie jestem
pewien, czy potrafię…
- Nic na to nie
poradzę, że wciąż ktoś mnie obserwuje, pragnę szczęścia jak każdy inny
człowiek. Spróbuj poświęcić trochę tej twojej „intymności” a zobaczysz, że
warto.
- Chciałbym, ale
to jest bardzo trudne – przyznał – przy tobie czuję coś niezwykłego, jednak…
- Ułatwię ci
sprawę – puściła go i odsunęła się – zastanów się czego chcesz, i rozwiąż swój
problem, jeżeli kiedykolwiek mielibyśmy być razem, to musisz nauczyć się
akceptować to, co wokół mnie się dzieje. Jeżeli nie chcesz borykać się z bandą
fotoreporterów to szukaj sobie dalej tej swojej „wyśnionej” baby. Dobranoc.
Ewa odwróciła
się i odeszła w stronę budynku. Mężczyzna odprowadzał ją wzrokiem, chciał za
nią pobiec, przeprosić, zatrzymać przy sobie. Nie zrobił tego, odwrócił się i
odszedł w stronę przystanku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz