To już ostatnie chwile, przed ciszą wyborczą. Nerwy sięgają zenitu. Poplecznicy obu kandydatów szaleją, żeby ugrać jeszcze coś. Używając terminologii piłkarskiej "gra się do ostatniego gwizdka". A od jutra trzeba będzie zająć się jakimś tematem zastępczym... Nie wiem, może pogoda?
No chyba, że ktoś ma lepszy pomysł?
Pomódlmy się :)
OdpowiedzUsuńTu nie modlić się trzeba, tylko iść zagłosować...
OdpowiedzUsuńOczywiście, to obywatelski obowiązek, ale też prawo... czynne wyborcze. Nie opuściłam w życiu żadnych wyborów. Jestem pod tym względem prymuską :)
OdpowiedzUsuńA informacja, na kogo zagłosuję jest zaszyfrowana u mnie na blogu. Zgadniesz? Tylko spiesz się, bo później cisza. . . cyt, cyt, nawet księżyc zaśnie, właśnie...
No to ja już wiem... ale nie powiem...
OdpowiedzUsuńNie będę bawił się w namawianie ludzi na kogo głosować.
Co do sposobów na podjęcie racjonalnych decyzji wypowiedziałem się w poprzednich postach...
Zawsze wydawałeś mi się bystry ;)
OdpowiedzUsuńNo! I nie lubię, kiedy różni tacy i owacy usiłują wcisnąć mi swoje chore wizje jako te najbardziej po pierane.
OdpowiedzUsuń