niedziela, 24 maja 2015

O tym, co zrobić, żeby można było łatwiej zdobyć dla rodziny mieszkanie

Tak sobie myślałem o różnych sprawach. Tych, takich istotniejszych zwłaszcza dla młodych ludzi.
 - O tym, że ciężko o przyzwoicie płatną pracę.
- O tym, co za tym idzie: a mianowicie braku pieniędzy i możliwości rozwoju…
- A za tym z kolei idzie brak kasy na wychowanie dzieci… No bo kiedy pieniędzy się ma za mało by żyć, a za dużo by umrzeć (czytaj, nie łapiesz się w żadne pomocowe widełki, pomimo tego, że tak naprawdę nic nie masz).
- A co za tym idzie, brak jakiejkolwiek perspektywy na nabycie jakiegoś własnego lokum, które można byłoby w dalszej perspektywie przekazać wymienionym w poprzednim punkcie „dziatkom”.
Słyszałem o szumnie zapowiadanym programach rządowych. Mieszkanie dla młodych, praca młodych etc. No tak, tylko, że za nim owe szumne plany pomocowe weszły w życie to zdażyłem się zestarzeć… (ot, tak naprawdę, znowu o włos, wyślizgnęła mi się perspektywa możliwości zadłużenia po uszy do końca życia, taka to pomoc)
Zacząłem rozmyślać nad tematem. Myślałem, myślałem… i doszedłem do wniosku, że to wszystko o kant dupy, a rozwiązanie prostej kwestii usiłuje osiągnąć się przez tak zwaną kwadraturę koła.
Mój pomysł jest banalnie prosty:
Jakby tak mieszkania spółdzielcze podciągnąć pod ustawę o zasiedzenie? Hę… Prawda, że genialne w swej prostocie?
Prawo jest, podlegają jemu grunty rolne jak i budowlane. Działa od lat, Koszt założenie sprawy to ok. 2000 złoty, (istnieje możliwość starania się o zwolnienie z kosztów sądowych, w przypadku kiepskiej sytuacji materialnej) Po korzystnym rozpatrzeniu przez sąd należy uiścić podatek (za działkę zabudowaną z domkiem jest to ok. 4 do 6 tyś. zł.)
Wnioski są takie, że prawa do zasiedzenia lokalu uzyskiwaliby na zasadach ogólnych wszyscy, którzy przez dwadzieścia ( zasiedzenie w dobrej wierze) bądź trzydzieści (tzw. zasiedzenie w złej wierze) użytkowaliby lokal, płacąc za niego czynsze i podatki.
Mało tego, kiedyś jako geodeta często bywałem na budowach. Na tej czy innej, nie raz zdarzał się jakiś stary majster, z rozrzewnieniem wspominający budowy z wielkiej płyty.
Podobno w ten sposób budowało się znacznie szybciej i taniej… Może ta nieszczęsna wieka płyta, z mieszkaniami spółdzielczymi, to byłaby mądrzejsza perspektywa dla ludzi… No może niekoniecznie młodych, ale z dziećmi? Tanie, szybko powstające lokale państwowe, które uzytkownik po dwudziestu latach mógłby zasiedzieć?

Jakie jest Wasze zdanie?         


3 komentarze:

  1. Najłatwiej z wielkiej płyty to prawda. A mi to się marzy takie mieszkanko... może być z rynku wtórnego i z krzywymi ścianami, byle na własność :)

    Ten pomysł z zasiedzeniem świetny, tylko jak to zrobić, żeby ktoś ważny i decyzyjny o nim pomyślał ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, może samemu trzeba byłoby stać się "kimś ważnym". A co do lokum, to nawet jakiś barak, gdzieś na małej działeczce, byle swoje.

    OdpowiedzUsuń