czwartek, 2 lipca 2015

Dziewczyna marzeń - Spełnienie pragnień

Odcinek 3

Damian wstał i wyszedł z gabinetu. Zaraz po tym jak wsiadł do windy w drzwiach pojawiła się Ilona.
- Kiepsko to rozegrałaś – stwierdziła – zdaje się, że to koniec tego krótkiego, aczkolwiek burzliwego narzeczeństwa.
- Proszę – syknęła Ewa – chociaż ty mnie dzisiaj nie wkurzaj.
- On miał rację – rzekła Ilona – ty zniechęcasz każdego faceta, który kręci się wokół ciebie, jeżeli będziesz tak robić dalej rzeczywiście skończysz jako stara panna. Nie rozumiem was, widać było, że ciągniecie do siebie, ile zostało wyrażonych uczuć, kiedy tak patrzyliście na siebie…
- Podglądałaś?
- No oczywiście – parsknęła Ilona – nie mogłam przecież przepuścić takiego widowiska. Po za tym… muszę być na bieżąco, by wiedzieć, jak ci pomóc odkręcić to, co „spaprałaś”.
- A ta ciągle swoje – mruknęła Ewa.
Minęło kilka dni, na aparacie telefonicznym Damiana pojawił się jeden, samotny SMS: „Jeżeli masz błękitne oczy i ciemną rozwianą czuprynę, śniłeś o bezludnej wyspie i szukasz prawdy spotkaj się ze mną w restauracji „Prima” dzisiaj o godzinie siódmej, być może znam odpowiedź na nurtujące Cię pytania”.
Nieco tajemnicza i pokrętna wiadomość pochodziła z jakiegoś zastrzeżonego numeru, osoba, która ją napisała z pewnością musiała być kimś niezwykłym. Damian poczuł, że tym razem może wreszcie trafił, to mogła być ONA. W SMS-sie było coś niesamowitego, mężczyzna doszedł do wniosku, że jedynie niepowtarzalna kobieta mogła go wysłać, być może, ta która jest mu przeznaczona.

Stawił się na umówione spotkanie punktualnie. „Prima” była elegancką restauracją przy „Starym Mieście”, wystylizowaną na przedwojenny lokal z muzyką i elementami architektonicznymi z okresu dwudziestolecia, uzupełnionymi przez kilka współczesnych dodatków w formie kinkietów, dyskretnie oświetlających wnętrze, zgrabnie ukrytych za drewnianymi obiciami kolumn. Z głośników sączyła się cicho i łagodnie muzyka Jana Kiepury. Przy wejściu, obok wysokiego stolika stał kamerdyner z księgą gości. Mężczyzna zlustrował wzrokiem Damiana.
- Dobry wieczór – powiedział – czym mogę służyć?
- Jestem tu umówiony – powiedział grafik – moje nazwisko Rzamojewski.
Kamerdyner otworzył książkę i zaczął przeglądać nazwiska gości, którzy zarezerwowali tego dnia stoliki.
- Stolik numer sześć – powiedział – na dół, trzeci po prawej stronie.
Damian zostawił płaszcz w szatni i zszedł do sali. Na wprost i po lewej stronie ustawione były czteroosobowe stoliki, na wszystkich paliły się niewielkie lampki z abażurem, niemal każde krzesło zostało zajęte. Po prawej znajdowała się odseparowana część dla bogatszych gości, każdy stolik otoczono parawanem, zapewniającym nieco prywatności, ten fragment lokalu był zdecydowanie droższy. Szybko odnalazł właściwe miejsce, za sprawą dobrze widocznej numeracji. Nie widział, kto siedzi przy stoliku, dopóki nie wszedł za parawan.
- To ty? – Zdziwił się.
Na krześle siedziała Ewa Drazga – Siarczyńska. Ubrana była w zwiewną sukienkę, i krótki, kaszmirowy sweterek, zapinany na guziki. kosmyki długich, jasnych, lekko kręconych włosów opadały jej na twarz osłaniając policzek. Niebieskie, błyszczące oczy kobiety świdrowały mężczyznę, jak zwykle przeszywającym spojrzeniem.
- Cześć Damian – powiedziała spokojnie – siadaj, chcę z tobą porozmawiać.
Mężczyzna wahał się przez chwilę, nie wiedział, czy zostać, a może się ulotnić czym prędzej. Ilekroć dziennikarka stawała na jego drodze, wynikało jakieś zamieszanie. Popatrzył na nią uśmiechała się niewinnie, jak mała dziewczynka, wyglądała uroczo, kiedy zalotnie „trzepotała” rzęsami. Damian stanął jak zahipnotyzowany, wpatrując się w nią, wiedział doskonale, że to kolejna poza dziennikarki, prowadząca do osiągnięcia jej wybranego celu, nie mógł się jednak oprzeć temu jej dziewczęcemu urokowi. W końcu postanowił wysłuchać co kobieta ma do powiedzenia. Usiadł na krześle, naprzeciwko niej.
- Po co mnie tu sprowadziłaś?
- Żeby cię przeprosić – rzekła – nie chciałam cię obrazić, ale po prostu mnie wkurzyłeś i trochę za ostro zareagowałam.
Wiedział, że ta słodka mina niewiniątka jest kolejnym podstępem Ewy, mimo to uległ jej czarowi.
- Ja też trochę przesadziłem – stwierdził – nie lubię, kiedy ktoś wmawia mi, że poszukiwanie spełnienia marzeń jest czymś złym. Po prostu nie zawsze zdajemy sobie sprawę, czego naprawdę chcemy.
- No i co? Odnalazłeś w końcu to spełnienie snów?
- Nie – pokręcił przecząco głową – wciąż szukam, ale… sam już nie wiem czego dokładnie dotyczą moje obecne poszukiwania.
- Dzięki artykułowi miałeś okazję poznać kilka kobiet – stwierdziła – jeżeli dziewczyna ze snu byłaby realna, też by do ciebie zadzwoniła.
- Może nie czytuje waszej gazety – wzruszył ramionami.
- Albo nie jest taka jak ci się wydaje – Ewa oparła łokcie na stole i popatrzyła w oczy Damianowi – być może istnieje kobieta z wyglądu przypominająca tę, którą rzekomo spotkałeś we śnie. Może ją gdzieś widziałeś wcześniej, nie wiem, w pociągu, autobusie, na plaży. Będąc pogrążonym w śpiączce stworzyłeś na nowo obraz tej dziewczyny, obdarzając cechami, które chciałbyś widzieć u swojej partnerki.
- Do czego zmierzasz?
- Osoba, której szukasz wcale nie musi wyglądać dokładnie tak jak ci się wydaje. Chciałam, żebyś właśnie to zrozumiał, spotykając się z tymi dziewczynami. Jestem pewna, że, gdyby nie to twoje zaślepienie dostrzegł byś cechy, których tak pożądasz w kobiecie u którejś z tych dziewcząt.
- Wiesz czego pożądam? Jednego: miłości. Nie obchodzi mnie wygląd, szukam kobiety, przy której poczułbym się szczęśliwy. Jedyną rzeczą jakiej pragnę jest zakochać się z wzajemnością, tym czasem trafiam na kobiety, zainteresowane tylko i wyłącznie jakimiś krótkimi romansami. Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszym świecie nie ma już miejsca dla prawdziwej miłości, nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko odnaleźć jest partnerkę, która potrafi kochać.
- Wiem coś o tym – szepnęła Ewa.
Do stolika podszedł kelner.
- Czy złożą państwo zamówienie – zapytał.
- Poproszę to co zwykle.
- A pan – spytał Damiana.
- Ja wychodzę – stwierdził cierpko mężczyzna.
- Zostań – powiedziała Ewa – rozumiem, że się mnie obawiasz – powiedziała z szelmowskim uśmiechem, patrząc mu w oczy – ale jeżeli już jesteś to możesz chyba zjeść ze mną kolację.
Wcale nie obawiał się Ewy, wręcz przeciwnie, czuł się dobrze w jej towarzystwie. Nie chciał tego zbytnio dać po sobie poznać, udał, że sztuczka z „wejściem na ambicję” podziałała.
- No dobra – rzekł po chwili zastanowienia. Wziął kartę dań i zaczął przeglądać – nie mogę nic wybrać – stwierdził po przewertowaniu menu – co ty byś mi poleciła?
Kobieta wzięła kartę dań.
- Spróbuj zielone ravioli ze szpinakiem i sosem gorgonzola do tego Sałatka cesarska i wino MODELLO DEL VENEZIE BIANCO rocznik 2004. Co ty na to?
Damian trochę bał się tego, że ta skromna kolacja może pochłonąć sporą część jego miesięcznych dochodów, restauracja w której się znajdowali nie należała do tanich. Jednak skoro się już do niej pofatygował uznał, że raz na jakiś czas warto będzie zaszaleć.
- W porządku – powiedział – niech będzie.
Kelner zanotował na karteczce zamówienie i odszedł. Obydwoje odprowadzili go wzrokiem, kiedy zniknął im z oczu, powrócili do rozmowy.
- Widzisz – powiedziała – wbrew temu, co myślisz, nie jestem żadną sensacji modliszką, ja naprawdę chciałam ci pomóc, uznałam, że jedynym sposobem na zakończenie tej twojej manii było udowodnienie ci, że to czego poszukujesz można znaleźć gdzie indziej, niż we śnie…
- Dlaczego – wtrącił Damian – tak bardzo ci na tym zależy?
- Być może – kobieta wbiła wzrok w podłogę – uważam, że jesteś interesujący. Nie tylko jako temat do artykułu…
- Uwodzisz mnie, czy tylko mi się tak wydaje – powiedział – nie to niemożliwe, przecież wokół ciebie kręci się cała masa mężczyzn…
- Jesteś inny niż oni – stwierdziła – większość tych, z którymi się spotykałam to pozerzy, plastikowe nadęte „bubki”, szczerzące zęby w sztucznych uśmiechach, ilekroć pojawi się w pobliżu obiektyw aparatu. Wszystko co robili było na pokaz, żadnej szczerości. Ty jesteś wrażliwy, nie boisz się uczuć, jesteś szczery wobec kobiet, to jest wyjątkowa zaleta.
Damian rozdziawił usta zaskoczony.
- Uważasz to za zaletę?
- Owszem nie lubię, kiedy mężczyźni udają kogoś, kim nie są.
- To zabawne – parsknął Damian – większość dziewczyn to co ty uważasz za zalety, traktowało jako wadę. Ty z resztą też wykorzystałaś mnie, czy raczej moje „zalety”.
- Tak sądzisz?
- Tak.
- Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Być może chciałam po prostu zwrócić twoją uwagę.
- No to akurat ci się udało – stwierdził.
Po chwili zjawił się kelner, z zamówionym winem, postawił na stole dwa kieliszki, otworzył korkociągiem butelkę i rozlał trunek do naczynek.
- Kolacja za chwilę będzie gotowa – powiedział i odszedł.
Obydwoje wzięli kieliszki, spróbowali wina.
- No i jak ci smakuje – spytała.
Ewa delikatnie oblizała usta i lekko przygryzła wargę, mimo, że zrobiła to bezwiednie, niedbale to wyglądało niezwykle zmysłowo. Wpatrywała się w mężczyznę ogniście swymi błyszczącymi oczyma. W słabym, przygaszonym świetle kinkietów i lampki z abażurem wyglądała uroczo. Była śliczna, burza jasnych włosów opadała na twarz, okrywając policzek, delikatnie zadarty, piegowaty nosek nadawał jej dziewczęcego uroku. Jasne, błękitne, oczy, ozdobione czarnym tuszem do rzęs były niezwykle wyraziste, przepełnione zmysłowym blaskiem.
- Nie jestem znawcom win – oznajmił Damian – ale to tyle kosztuje, że musi smakować.
Przez chwilę siedzieli wpatrując się w siebie wzajemnie, żadne się nie odzywało, nie potrzebowali słów, ich twarze doskonale wyrażały dziwne napięcie, jakie panowało pomiędzy nimi.
- O czym myślisz? – Spytała dziewczyna.
- O tobie – rzekł chłopak – o tym uczuciu, jakiego doznaję ilekroć jesteś w pobliżu.
- O tym dreszczu – upewniła się – który przechodzi od szyi w dół, po plecach i kręgosłupie?
- Tak, dokładnie o tym – szepnął – skąd wiedziałaś?
- Bo go też czuję.
To było intrygujące, zarazem niezwykle przyjemne doznanie, patrzyli na siebie, jakby jakaś magnetyczna siła przyciągała ich spojrzenia. Wokół rozbrzmiewała melodia przebojów, sprzed siedemdziesięciu lat, rozmowy gości restauracji, lecz oni nie zwracali na nie najmniejszej uwagi. Nie przeszkadzały im nawet ciekawskie spojrzenia, ludzi, zaglądających za parawan.
- Wierzysz w przeznaczenie? – Spytała Ewa – w to, że pewne rzeczy wcześniej czy później muszą się wydarzyć, bez względu na to, czy tego chcemy, czy też nie.
- Tak wierzę – przyznał Damian – zawsze czekam na wyraźny sygnał, że owa rzecz właśnie ma się wydarzyć, czekam na „znak”.
- Znak – zmarszczyła czoło i wydęła usta – jaki na przykład?
- Nie wiem – wzruszył ramionami – mam nadzieję, że właściwie go odczytam, kiedy już go dostanę.
Kolacja była wyśmienita, danie, jakie Ewa poleciła Damianowi smakowało mu bardzo, chociaż nawet, gdyby, siedzieli w dworcowym fast foodzie i tak posiłek byłby doskonały. Świetnie im się rozmawiało, nawet nie zauważyli jak szybko ucieka czas.
Było po dwudziestej trzeciej, kiedy zapłacili rachunek i opuścili lokal. Damian uparł się by odprowadzić kobietę do domu. Ewa mieszkała niedaleko od starego miasta, to też postanowili przejść się piechotą.
Ruszyli w dół skarpy, w stronę Wisły, wąską, krętą uliczką, wyłożoną kamiennym brukiem, po obu stronach piętrzyły się zabytkowe kamienice, ułożone na zboczach pagórków tarasowo, od starego miasta do nadbrzeża rzecznego, ku Wisłostradzie.
Był ciepły wiosenny wieczór na drzewach i krzewach zieleniły się już pierwsze liście, gałęzie pokrywały kolorowe, pąki kwiatów. Stylizowane na gazowe latarnie oświetlały ulicę pomarańczowym blaskiem. Odgłosy silników autobusów i samochodów dobiegały gdzieś z oddali. W budynkach, światła paliły się już tylko w pojedynczych oknach.
Damian odprowadził Ewę pod drzwi kamienicy w której mieszkała. Stanęli przed wejściem do pięciopiętrowego, rozłożystego „apartamentowca”, po południowej stronie „Alei Jerozolimskich”, wykonanego z betonu i szkła. Znajdował się on w pobliżu „Placu Trzech Krzyży”, przy parku, tuż za nowoczesnymi siedzibami banków i luksusowych hoteli.
- Tutaj mieszkasz? – zapytał mężczyzna.
Popatrzył na niewysoki, luksusowy budynek z portierem w holu, za przeszklonymi drzwiami. Wyglądało to zupełnie inaczej niż w jego komunalnej kamienicy, zapewne mieszkanie kobiety również znacznie różniło się od jego kawalerki.
- Tak to mój dom – uśmiechnęła się
- Chyba musimy się pożegnać – rzekł.
Nie wiedział jak się zachować, uścisnąć jej rękę, czy może przytulić. Stali przez chwilę wpatrując się w siebie, ich spojrzenia wyrażały nieśmiałość, lekkie zmieszanie. W końcu Damian zbliżył się do kobiety, chciał ją pocałować w policzek, lecz Ewa zareagowała szybciej, przywarła do jego ust. Mężczyzna, nieco zaskoczony w pierwszej chwili, szybko odwzajemnił pocałunek. Ich wargi złączyły się namiętnie, delikatnie ślizgając po sobie. Poddawali się magii tej chwili, nie chcieli zakończyć tego, co sprawiało im niezwykłą przyjemność. Mężczyzna wziął ją w objęcia, przytulił mocno. Całowali się subtelnie, delikatnie i namiętnie za razem, jakby chcieli wyrazić tym pocałunkiem wszystko, co do siebie czują.
- Wejdziesz? – Szepnęła mu na ucho.
Damian niewątpliwie czuł się dobrze w towarzystwie Ewy, te wszystkie spojrzenia, rozmowy o niczym, jej bliskość, zapach perfum, miały w sobie jakąś nieokreśloną magię.
Nagle błysnął flesz aparatu fotograficznego, jakiś mężczyzna w dżinsach i skórzanej kurtce biegał wokół nich i robił zdjęcia, nie zważając na to, że jego namolne zachowanie przeszkadza dwojgu ludzi, pragnących odrobiny prywatności.
- No już – warknął złośliwie Damian do fotografa – na „pstrykałeś” się? To teraz spieprzaj bo nie ręczę za siebie.
Fotograf dostał to na co liczył, uznał, że lepiej będzie chwilowo wycofać się, schował aparat do torby i ruszył przed siebie ulicą, znikając gdzieś za rogiem.
- Nie przejmuj się nim – powiedziała Ewa – już sobie poszedł, nie będzie nam przeszkadzał. Wejdźmy do mnie.
- Nie mogę – Damian utkwił wzrok w ziemię.
- Dlaczego? – Zapytała – nie mów, znam chyba odpowiedź.
- Chciałbym bardzo, ale nie mam pewności, czy z tarasu twojego mieszkania nie wyskoczy jakiś kolejny przedstawiciel „kółka fotograficznego” –stwierdził z sarkazmem – być z tobą oznacza poddać się jakiejś formie ekshibicjonizmu. Nie jestem pewien, czy potrafię…
- Nic na to nie poradzę, że wciąż ktoś mnie obserwuje, pragnę szczęścia jak każdy inny człowiek. Spróbuj poświęcić trochę tej twojej „intymności” a zobaczysz, że warto.
- Chciałbym, ale to jest bardzo trudne – przyznał – przy tobie czuję coś niezwykłego, jednak…
- Ułatwię ci sprawę – puściła go i odsunęła się – zastanów się czego chcesz, i rozwiąż swój problem, jeżeli kiedykolwiek mielibyśmy być razem, to musisz nauczyć się akceptować to, co wokół mnie się dzieje. Jeżeli nie chcesz borykać się z bandą fotoreporterów to szukaj sobie dalej tej swojej „wyśnionej” baby. Dobranoc.

Ewa odwróciła się i odeszła w stronę budynku. Mężczyzna odprowadzał ją wzrokiem, chciał za nią pobiec, przeprosić, zatrzymać przy sobie. Nie zrobił tego, odwrócił się i odszedł w stronę przystanku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz