wtorek, 14 lipca 2015

Dziewczyna marzeń - Spełnienie pragnień

Odcinek 8

Znowu znalazł się na wyspie, słońce mocno świeciło, rozgrzewając jasny piasek, morskie fale szumiały spokojnie, burząc przeźroczystą wodę, z dżungli dochodziły odgłosy zwierząt, wymieszane z cichym łoskotem gałęzi drzew, kołysanych wiatrem.
Damian zastanawiał się, czemu ponownie tam trafił, nie wiedział, czy sam tego chciał, czy też może Michelle ściągnęła go w niewiadomym celu. Ruszył wybrzeżem wzdłuż niewysokiego urwiska rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu kobiety. W końcu w oddali, na wydmach dostrzegł jakąś postać. Patrzył pod słonce, widział doskonale sylwetkę, ale nie mógł stwierdzić kto to był.
Minęło trochę czasu, nim udało mu się wdrapać na szczyt wzniesienia, na jego skraju spostrzegł dziewczynę, ubraną w zwiewną, letnią sukienkę. Wiatr rozwiewał jej włosy i skąpe ubranie tak, że materiał opinał skrytą pod nim sylwetkę. Stała do niego plecami, nie mogła go widzieć. On zorientował się, że nie jest to Michelle. Podbiegł do dziewczyny i chwycił za ramię, odwróciła się, spojrzała na niego.
- Ewa? – Powiedział zaskoczony.

- Damian? – Zdziwiła się kobieta – co to za miejsce?
- A jak ci się wydaje?
- Chwileczkę, to przecież nie możliwe, ty nie jesteś realny – oznajmiła – to nie dzieje się naprawdę.
- Tak, to co tu widzisz jest tylko snem.
- A ty?
- Ja jestem prawdziwy – stwierdził.
Objął Ewę w pasie i przyciągnął do siebie. Jednak kobieta wyrwała się z jego ramion.
- Nie – powiedziała sama do siebie, kręcąc przecząco głową – to wszystko przez to, że ostatnio dużo o tobie myślałam, a to miejsce? O nim ty mi właśnie opowiedziałeś.
- Daj spokój – szepnął Damian – jesteśmy tu, bo chcemy być razem, to jest właśnie „znak”, jakiego szukałem.
- Nie to niemożliwe, takie rzeczy mi się nie przytrafiają – powiedziała ponuro – to co widzę jest jedynie projekcją mojego umysłu, marzeniem, które nigdy się nie spełni…
- Niektóre marzenia się spełniają – powiedział ujmując jej dłonie – zrozumiesz to, jeżeli nauczysz się akceptować i rozpoznawać znaki, które dostajemy każdego dnia. Ja w końcu to pojąłem.
Mężczyzna ocknął się w środku nocy, leżał na łóżku, w swoim mieszkaniu. Przez uchylony lufcik wpadało chłodne powietrze oraz jaskrawo pomarańczowe światło latarni. Damian zerwał się na równe nogi.
- Już wystarczająco głupot narobiłem w ostatnim czasie – powiedział sam do siebie – pora w końcu zrobić coś mądrego.
W krakowskim studiu telewizyjnym trwały właśnie zdjęcia do nowego programu telewizyjnego Ewy Drazgi – Siarczyńskiej, pod tytułem: „Tacy Jesteśmy”. Audycja w założeniach utrzymana miała być w konwencji talk show, w którym, prócz zaproszonych gości, udział w dyskusji bierze również publiczność.
W centralnym punkcie studia mieścił się niewysoki podest, na którym znajdowały się fotele dla gości programu, nieco dalej, za bandą usytuowane były miejsca dla publiczności. Ewa z mikrofonem przechodziła z jednej strony widowni na drugą. Pięć kamer, rozstawionych w różnych punktach budynku skwapliwie rejestrowało, wszystko to, co dzieje się w studiu. Nad całością czuwał reżyser, siedzący w małej salce operacyjnej z wielką szybą, mieszczącej się na piętrze.
Światła dużych reflektorów, umieszczonych pod sufitem, oraz przy kamerach oświetlały wnętrze i scenografię. Na krzesełkach siedzieli już widzowie, na scenie goście. Tego dnia w fotelach zasiadła para, młoda, elegancka kobieta i fircykowaty chłopak.
Ewa krążyła po studiu z mikrofonem, zadając rozmaite pytania.
- Jak na to zareagowałeś? – Zapytała mężczyznę, siedzącego na krześle, ustawionym w centralnym punkcie studia.
- No jak – widać było, że rozmówca był spięty – w końcu z nią porozmawiałem.
- Powiedz Karolinko – dziennikarka zwróciła się do kobiety, siedzącej obok – nie miałaś ochoty dać sobie z nim spokój? W końcu w naszym społeczeństwie utarło się, że to on, powinien zabiegać o twoje względy.
- W ten sposób nigdy byśmy nie nawiązali znajomości – stwierdziła dziewczyna – wiedziałam, że mu się podobam, bo patrzył na mnie ta jakoś dziwnie, ale Miron jest bardzo nieśmiały.
- Ja to bym sobie takim głowy nie zawracała – stwierdziła jakaś starsza kobieta na widowni – w końcu chłop musi się zachowywać po męsku, nie jak mimoza.
Mężczyzna siedzący za kobietą wyrwał jej mikrofon.
- Ja się z panią absolutnie nie zgadzam – stwierdził – w dzisiejszym społeczeństwie zatarły się normy obyczajowe, z czasów pani młodości – popatrzył na panią, której zabrał mikrofon – średniowiecze już dawno minęło. Obecnie to wcale nie mężczyzna musi podrywać kobietę, sytuacja odwrotna jest powszechnie akceptowana przez pokolenie dzisiejszych dwudziesto – trzydziestolatków.
- Niech mi tam pan nie opowiada takich głupot – kobieta odebrała mikrofon mężczyźnie – dziewczyny, które latają za chłopakami to są jakieś ladacznice.
Ewa podeszła do bandy, oddzielającej widownię od sceny, wpatrzyła w pierwszym rzędzie młodą dziewczynę.
- Powiedz, co ty o tym myślisz – wystawiła mikrofon w jej stronę – czy podrywałaś kiedyś jakiegoś chłopaka?
Dziewczyna wyszczerzyła zęby w wymuszonym, sztucznym, nienaturalnym uśmiechu, głupawo gapiła się w kamerę. Wglądała tak, jakby miała ochotę wcisnąć się pod krzesło.
- No – wydukała – nie wiem, raz… ale… to było tak, on też na mnie leciał, no i…
Ewa zabrała mikrofon, odwróciła się w stronę kamery i powiedziała.
- Za chwilę dalszy ciąg programu, a teraz chwila przerwy.
- I cięcie – powiedział reżyser – byłaś świetna Ewo, trzymaj tak dalej.
Wyłączył mikrofon w reżyserce, popatrzył na publiczność.
- Uf, ale kicha – westchnął kręcąc głową – jeżeli dalej będzie szło tak samo, to chyba widzowie znowu wybiorą „Modę na sukces”.
Dziennikarka rzuciła mikrofon na podłogę i sprężystym krokiem ruszyła w stronę swojej garderoby. Weszła do niewielkiego pokoiku, z dużym, oświetlonym lustrem i szafą. W środku czekała już charakteryzatorka i redaktor naczelna „Rity”. Ewa miała nietęgą minę, trzasnęła z frustracją drzwiami.
- Wypadłaś całkiem nieźle – powiedziała Ilona – masz trochę drętwych gości, ale poradzisz sobie.
Dziennikarka klapnęła na swoje krzesło, stojące przy lustrze, charakteryzatorka, położyła ręcznik, ochraniający ubranie i zaczęła poprawiać makijaż.
- Nie musisz mnie pocieszać – westchnęła. – Jak na razie jest do bani, to wszystko, wynika stąd, że stacja uparła się, zatrudnić swoich „ludzi”, szukających gości do programu. Też mi „specjaliści”, nie zauważyliby Królowej Elżbiety, nawet jakby wlazła im na odcisk.
- Poradzisz sobie – Ilona wciąż pocieszała przyjaciółkę – pomysł na program jest świetny, trochę tylko trzeba będzie nad nim popracować.
- Daj spokój – powiedziała ostro Ewa – było do kitu prawda? – Popatrzyła na charakteryzatorkę.
- Szczerze? – Spytała kobieta – to było fatalnie, ale to nie pani wina, tylko tych zaproszonych osób…
- Po co w ogóle zgodziłam się na prowadzenie tego programu – pokręciła głową.
- Bo chciałaś uciec z Warszawy, przed tym jak mu tam – parsknęła Ilona podpalając papierosa – „śpiącym królewiczem”. Po za tym uznałaś, że w stolicy nie znajdziesz żadnego interesującego mężczyzny…
- Nigdy tak nie powiedziałam – oburzyła się Ewa.
- Ale tak właśnie myślisz – stwierdziła redaktor Frykowska, zaciągając się tytoniowym dymem – znamy się w końcu nie od dzisiaj.
- To bez sensu – westchnęła prowadząca – ten program to tragedia, nic chyba go nie może uratować.
- Do końca realizacji pilotowego odcinka jeszcze trochę brakuje – stwierdziła Ilona – dokończ go, a może coś w końcu zaskoczy.
Rozległo się pukanie jakiś chłopak w beysbolówce wsadził głowę za drzwi.
- Jest pani proszona na plan – powiedziała i uciekł.
Ewa ściągnęła ręcznik, odłożyła go na półkę, wstała z krzesła i wyszła z garderoby. Na planie już wszystko było gotowe, ekipa czekała tylko na prowadzącą. Dziennikarka podniosła mikrofon, odwróciła się przodem do kamery i uśmiechnęła.

- Uwaga – rozległ się głos z „reżyserki” – akcja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz