Odcinek 8
To nie był dla
Damiana dobry dzień, zważywszy na to, że Zbyszek nie omieszkał zaprezentować
pracownikom biura ogłoszenie, które zamieścili wraz z przyjaciółmi w dzienniku.
Przez cały czas mężczyzna słyszał docinki i głupie żarty na swój temat.
Sytuacja ta zaczęła robić się irytująca.
- No dobra –
powiedział wreszcie zmęczonym głosem – pobawiliście się dzisiaj moim kosztem,
teraz byłbym wdzięczny, gdybyście zajęli się pracą i dali mi spokój.
- Nie bądź taki
– rzekł Zbyszek – zwykle to ze mnie się nabijacie, chociaż raz daj mi się po
napawać twoim nieszczęściem.
- „Raz” –
parsknął Damian – od tego wypadku notuję chyba same wpadki.
- Nie płacz już
Damianku – wtrąciła Marta – po pracy idziemy na piwo do „Przyczółka”, może
wybierzesz się z nami?
- Czemu nie –
stwierdził mężczyzna – miło będzie chociaż raz po przebywać w miłym sympatycznym
towarzystwie, zamiast – wymownie popatrzył na Zbyszka – z bandą okrutnych
pijaków.
Marta Wesołowska
była jedną z trzech kobiet pracujących w firmie. Nie wysoka, drobniutka z
roziskrzonymi, jasnymi oczami i blond loczkami. Zawsze wesoła, lubiła żartować,
to ona stanowiła często dusze towarzystwa. Pozostałe dwie panie wydawały się
dużo poważniejsze od niej. Kinga Preisner była wysoką brunetką z krótkimi
włosami, jeżeli ktoś jej dobrze nie znał, uważał, że zadziera nosa. Patrycja
Witkowska szatynka, o ciemnej cerze i czarnych oczach w każdej sytuacji, jaka
zaistniała w biurze potrafiła zachować powagę. Jednak kiedy pracownicy firmy
udawali się na piwo do „Przyczółka” kobiety pokazywały, że po za pracą są
zupełnie inne.
Siedzieli w
ciasnej, zadymionej sali, z kinkietów sączyło się słabe żółtozielone światło. Jedynie
wielki klosz nad stołem bilardowym rozjaśniał nieco po-mieszczenie. Przy
ścianie mieścił się półokrągły bar, za którym stał podstarzały barman,
mężczyzna gapił się w telewizor, czekając na klientów, którzy będą chcieli
zamówić drinki. Drewniane, okrągłe stoliki, wsparte na grubej podstawie,
przymocowane były do podłogi, tuż przy brązowych pikowanych kanapach, ściany
poobwieszane były „suwenirami”, jakie przywieźli właściciele i klienci z różnych
części świata. Wśród pamiątek znajdowały się między innym koszulki sportowców,
rękawice bokserskie, fajki, trąbki zdjęcia z dalekich wy-praw. W rogu, przy
ścianie na narożnej półce stał wielki, trzydziestocalowy telewizor. Kolumny
rozmieszczone w kątach wydawały z siebie głośne łupanie.
Na trzech
kanapach, otaczających sporej wielkości stół zasiedli Damian, Marta, Zbyszek,
Kinga i Patrycja. Na blacie stało pięć szklaneczek, wypełnionych złocistym
piwem, oraz koszyczek chipsów. Muzyka grała głośno, jeżeli chciało się coś
powiedzieć, trzeba było ją przekrzyczeć. Wszyscy rozmawiali podniesionymi
głosami, żartując opowiadając anegdoty. W tych przodował Zbyszek i Marta,
obydwoje najlepiej relacjonowali zabawne historyjki ze swojego życia.
- No i co teraz
zrobisz – powiedziała podniesionym głosem Marta – naprawa samochodu to trochę
kosztowna sprawa, tym bardziej, kiedy chcesz to zrobić bez porozumienia z
ubezpieczycielem.
- Ale i tak
jestem zadowolony – uśmiechnął się Zbyszek – umówiłem się z tą dziewczyną na jutro
po pracy.
- To już nie
rozumiem – rzekła Kinga – to był wypadek, czy celowo w nią wjechałeś?
- Wypadek –
westchnął Zbyszek – wszystko przez niego.
- Prze ze mnie –
parsknął Damian – to wasza sprawka, że to ogłoszenie wylądowało na
billboardzie. Teraz to do mnie będą wydzwaniać wariatki.
- A jeżeli wśród
tych „wariatek” będzie ONA – uśmiechnęła się Patrycja – to co?
- Sam już nie
wiem, może ONA rzeczywiście jest tylko i wyłącznie snem. Może w czasie wypadku
oberwałem po głowie mocniej niż mi się zdaje? Jesz-cze parę dni temu mógłbym
przysiąc, że ta kobieta istnieje naprawdę, dzisiaj już szczerze mówiąc nie
jestem tego taki pewny.
- Aj Damian
romantyk z ciebie – stwierdziła Marta – to rzadkość w tych czasach.
- Sam nie wiem,
czy to dobrze czy źle.
- To urocze –
powiedziała Patrycja – nawet nie zdajesz sobie sprawy ile kobiet żałuje, że ich
partnerzy nie potrafią sami z siebie wykonać jakiegoś romantycznego gestu.
Mojemu Sebkowi wszystko trzeba wykładać „łopatologicznie”. Sam z siebie nawet
nie kupił mi kwiatów. Zawsze muszę dawać mu dyskretne sygnały, żeby „zajarzył”.
Jeżeli nie powiem mu: „Kochanie te kolczyki są przecudowne, chciałabym dostać
takie na rocznicę” – to nigdy mi ich nie kupi. Ty masz fantazję i jesteś
uroczy, wiesz ile kobiet właśnie tego szuka u partnera?
- Wiele –
stwierdził z przekąsem Damian – a ile z nich stwierdza po wszystkim, że
romantyczne uniesienie jest nie dla nich. Wpierw tego wymagacie, chcecie mieć
mężczyznę czułego, wrażliwego, takiego, który bez powodu kupi kwiaty i zaprosi
na kolację przy świecach. A kiedy już takiego macie stwierdzacie, że jednak nie
tego wam trzeba i wybieracie jakiegoś „Kingkonga” który jedyne na czym się zna
to porządne p…
- No dokończ –
parsknęła Marta, rozbawiona tokiem rozumowania kolegi – czego to potrzebujemy?
- Daj spokój –
skrzywił się – pierwszą rzeczą, jaką słyszałem od Izy, ilekroć przychodziłem z
kwiatami to było: „Za co to” a potem „co przeskrobałeś” z „kim byłeś” – jakby
kwiaty akceptowała jedynie jako formę przeprosin. Nie mogła zrozumieć tego, że
kupowałem je dla niej tylko dla tego, że były śliczne i zasługiwała na to by je
otrzymać bez żadnego istotnego powodu.
- Problemem
kobiet – stwierdziła rzeczowo Kinga – jest to, że mężczyźni ich nie rozumieją.
- No, tośmy
właśnie Amerykę odkryli – wtrącił z sarkazmem Zbyszek.
- Wam mężczyznom
wydaje się, że każda kobieta chce tego samego – westchnęła Patrycja – prawda
jest taka, że każda z nas marzy o czymś innym. Znalezienie odpowiedniego
partnera to nie jest kwestia miłości, tylko sprawa stosunku wad do zalet i
tego, czy do danego zestawu cech partnera można się przyzwyczaić i zaakceptować
czy też nie. To cała filozofia.
- Zgadzam się z
koleżankom – Zbyszek podniósł swój kufel i wziął łyk piwa.
- Przestań
Patrycja – skrzywiła się Kinga – niektórym do szczęścia w związku potrzebna
jest miłość. Najważniejsze jest uczucie, wszystko inne ma znaczenie
drugorzędne. Inaczej w życiu nie znalazłabyś partnera idealnego dla siebie.
- Co ty
bredzisz? – oburzyła się Patrycja.
- Kochanie,
życia by ci nie starczyło, żeby znaleźć faceta, którego wady jesteś w stanie
zaakceptować, jedyna szansa na trwały związek to taka, że się zakochasz,
wówczas uczucie przesłoni ci wszystkie niedostatki „oblubieńca” – powiedziała
pół żartem Kinga – i jego wady przestaną ci przeszkadzać.
- Tak więc
widzicie panowie – Marta puściła oczko – każda kobieta jest inna i ma swoją
wizję mężczyzny doskonałego. A jak to wygląda u was?
- Oby tylko
chętnie rozkładała nogi – palnęła żartem Patrycja.
Dziewczyny roześmiały
się z dowcipu, natomiast panom wydał on się nieco żenujący. Mężczyźni
popatrzyli na siebie nie wiedząc co powiedzieć.
- U nas – w
końcu odezwał się Damian – jest chyba dokładnie tak samo, każdy poszukuje
czegoś innego.
- A wy czego
poszukujecie – Marta popatrzyła roziskrzonymi oczyma na panów.
- Damian
psychiatry – powiedział półżartem Zbyszek – a ja ślicznej rudej studentki.
- Nie, ale ja
pytam poważnie – westchnęła dziewczyna – liczyłam na szczerość a nie głupie
docinki.
- Daj spokój to
faceci – stwierdziła Patrycja – oni nie rozmawiają o uczuciach z „babami” –
zakpiła – nie wiesz, że każdy samiec w obliczu samicy musi zachowywać się jak
byk rozpłodowy w czasie rui, wydymać chrapy, prezentować rogi, za wszelką cenę
zrobić wrażenie na samicy. Jedyne, na co można u nich liczyć to właśnie głupie
żarty. Bo nie wypada przed samicą okazywać słabości.
- No ładnie –
Damian napił się piwa ze szklanki – widzę, że kobiety o nas wiedzą dokładnie
tyle samo, co my o nich.
- To znaczy? –
Spytała Kinga.
- Absolutnie nic
– wtrącił beznamiętnie Zbyszek.
- Jak was
słucham – parsknęła Patrycja – to zaczynam się zastanawiać, ja-kim cudem nasz
gatunek przetrwał tak długo. No bo skoro kobiety nic nie wiedzą o facetach a
mężczyźni o babkach to jak to się dzieje, że jedna płeć z drugą jest w stanie
„spowodować potomstwo”? Być może właśnie do tego tylko po-winniśmy dążyć. Żyć w
dwóch oddzielnych światach, spotykać się tylko na małym „rypanku” potem wracać
do własnych stad.
- Ale bzdury
opowiadasz – pokręciła głową Kinga – a co z następnymi pokoleniami? Jak
wychowywać dzieci?
- Normalnie –
parsknęła Marta – dziewczynki zostawiać u siebie chłop-ców po dziesiątym roku
życia podrzucać panom.
- Tak –
westchnął Damian – i to mówią kobiety, które stwierdziły, że z mężczyznami nie
da się normalnie porozmawiać, bo zaraz wszystko obracają w żart.
- O co ci
chodzi?
- No, jak wy to
widzicie, nam żartować nie wolno a wam tak?
- A kto mówi, że
żartujemy – z niezwykle poważną miną stwierdziła Patrycja.
Mężczyźni
popatrzyli na siebie z kwaśnymi minami, nie wiedząc jak zrozumieć to, co przed
chwilą powiedziała ich koleżanka. Dziewczyny chciały jak najdłużej zachować
poważną minę, ale wkrótce zaczęły „pękać” jedna po drugiej wybuchły śmiechem.
- Tak śmiejcie
się z nas – parsknął Damian – ja tu już liczyłem, że będę miał przed kim
„otworzyć serce” szczerze porozmawiać o swoich sercowych kłopotach i
rozterkach… – westchnął
- Naprawdę? –
Zdziwiła się Kinga.
- Nie – parsknął
mężczyzna – za bardzo się boję, że to, co powiem zostanie wykorzystane
przeciwko mnie. Z doświadczenia wiem, że potraficie być okrutne.
Wibracje i
dźwięk telefonicznego dzwonka przypomniały Damianowi o je-go komórce,
spoczywającej w kieszeni. Wyciągnął aparat i odczytał SMS-a.
- Zaczyna się –
mruknął.
- Co takiego –
Marta zajrzała mu przez ramię – o zdaje się pierwsza kandydatka na żonę –
stwierdziła.
- Pokaż no –
Zbyszek wyrwał telefon koledze – „przeczytałam Twoje ogłoszenie i bardzo mnie
ono zaintrygowało” – czytał na głos – „chciałabym spotkać się z Tobą by porozmawiać.
Jeżeli zdecydujesz się ze mną umówić na-pisz na podanego mail-a” – pod spodem
znajdował się adres poczty elektronicznej.
Oddał aparat
Damianowi.
- Od kogo to? –
Spytała Kinga
Damian wyszedł w
menu telefonu i sprawdził połączenia przychodzące.
- Nie wiem –
wzruszył ramionami – numer jest zastrzeżony – odłożył telefon na stół.
- I co –
zapytała Marta – spotkasz się z nią?
- Nie wiem –
mężczyzna pociągnął łyk piwa – nawet nie jestem pewien czy to ona, być może
ktoś – znacząco popatrzył na Zbyszka – robi sobie głupi kawał.
- Nie patrz tak
na mnie – żachnął się mężczyzna – to nie moja robota, po za tym odradzam ci to
spotkanie. Nigdy nie wiadomo na kogo możesz trafić.
- Nie możesz
zignorować tej wiadomości – stwierdziła Patrycja – jeżeli nie umówisz się z tą
osobą nigdy nie będziesz wiedział, czy to przypadkiem nie była ONA.
- Dajcie spokój
– westchnął Damian – nie mam ochoty zrobić z siebie głupka.
- Czasem kobiety
lubią, gdy mężczyzna robi z siebie idiotę – oznajmiła z szelmowskim uśmieszkiem
Kinga – umów się z nią, bo inaczej do końca życia będziesz żałował, że nie
upewniłeś się, czy to właśnie nie była ta dziewczyna.
- Posłuchaj tej
rady – stwierdziła Marta – w końcu nic nie stracisz, bo przecież lepiej żałować
tego, co się zrobiło, aniżeli tego, że czegoś się nie zrobiło.
- Wiecie co
dziewczyny? Macie rację – oznajmił Damian po chwili namysłu – w końcu co mam do
stracenia?
- Życie
człowieku, życie – powiedział Zbyszek – nigdy nie wiadomo co to za jedna.
Jeszcze tego
samego wieczora Damian korzystając z tego, że jest na lek-kim, dodającym odwagi
rauszu, napisał na podany w SMS-sie adres krótki liścik. Umówił się z
nieznajomą na następny wieczór w pubie „Thera” o ósmej.
KONIEC
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz