Odcinek 4
Tej nocy
Damianowi znowu przyśniła się wyspa, tym razem była ona inna, jakby
niekompletna. Fale morskie straciły swój błękit, tropikalna dżungla zrzedła,
liście na palmach po brązowiały. Było tam zupełnie cicho, jakby wszystkie zwierzęta
nagle zniknęły. Pobiegł od razu do obozowiska z nadzieją, że ujrzy tę, którą
spotykał tylko we śnie. Przeraził się, kiedy dotarł na miejsce, jego najgorsze
przeczucia się ziściły. Ich obozowisko było zniszczone, domek na drzewie
rozpadł się niemal zupełnie, palenisko okryły hałdy piachu z pobliskich wydm.
Narzędzia, które wyciągnęli z kryjówki przemytników leżały porozrzucane po
całym urwisku. Nie było śladu po jego ukochanej.
Zerwał się w
środku nocy zlany zimnym potem i już nie usnął do rana. Przez kilka godzin
kręcił się z boku na bok rozmyślając o tym, czy to był jedynie zwykły koszmar
senny, czy coś więcej. Przestraszył się tego, że nie ujrzy już nigdy tej
kobiety, nawet we śnie.
Rano zadzwonił
do biura i nałgał, że jest chory, wiedziała, że nie będzie problemu z
załatwieniem kilkudniowego zwolnienia lekarskiego, Piotrek wypisze mu je bez
mrugnięcia okiem.
Mężczyzna
postanowił zastosować się do rady Ewy, jeszcze tego dnia umówił się z kilkoma
dziewczynami, które zadzwoniły do niego po publikacji artykułu. Przez następne
półtora tygodnia codziennie spotykał się z kobietami, które odpowiedziały na
ogłoszenie. Nie były to wariatki, jakich się spodziewał. W większości trafił na
miłe, nieco nieśmiałe dziewczyny, poszukujące tego samego co on, jedynej, niepowtarzalnej
prawdziwej miłości. Kilka dziewcząt umówiło się z nim tylko i wyłącznie z
ciekawości, jedna chciała poznać Ewę Drazgę – Siarczyńską i liczyła, że Damian
jej to umożliwi, dwie rozpoznały w portrecie, zamieszczonym przy artykule
siebie. Żadna z nich jednak nie była tą, o której niegdyś śnił.
Dziennikarka
miała rację, po kilku dniach telefon przestał dzwonić, nie było nowych chętnych
na spotkanie, po dwóch tygodniach zapanował zupełny spokój, cała sprawa odeszła
w niepamięć.
Damian był nieco
zawiedziony, tym, że dziewczyna, o której śnił nie odpowiedziała na jego
ogłoszenie, długo zastanawiał się czemu. Powody mogły być rozmaite, być może
nie chciała się angażować w aferę medialną, nie lubiła trafiać na łamy
czasopism, nie wiedziała, że anons zamieścił właśnie on, bądź w ogóle nie
istniała. W pamięci przywoływał peron pod dworcem centralnym i twarz kobiety,
którą wówczas spostrzegł. Kiedy go zobaczyła patrzyła jakby rozpoznała swojego
towarzysza z wyspy. Chociaż równie prawdopodobnym było to, że ta dziewczyna w
pociągu popatrzyła się tak na niego, ponieważ stwierdziła, że jakiś wariat za
oknem wlepiał dziwnie w nią oczy. Niczego nie był już pewien. Faktem jednak
było to, że mimo usilnych starań nie odnalazł swojej towarzyszki z wyspy. Przez
kilka dni Damian chodził wyjątkowo struty, i strapiony, w końcu do akcji
postanowili wkroczyć Piotrek ze Zbyszkiem, po ciężkich staraniach udało im się
namówić przyjaciela na sobotni „wypad” do „Fortuny” na imprezę klubową.
W lokalu muzyka
głośno dudniła, setki kolorowych świateł mrugały, oblewając swym blaskiem
parkiet i tańczących na nim ludzi. Było tłoczno, niemal wszystkie stoliki
zostały zajęte, po klubie kręciło się mnóstwo młodych, wyzywająco ubranych
dziewcząt, bezpruderyjnie prezentujących płaskie opalone brzuszki, czy zgrabne
nogi. Nie brakowało napalonych, pijanych mężczyzn, tępo wodzących za zgrabnymi
tyłeczkami uczestniczek zabawy.
Damian usiadł
przy oświetlonym neonami barze, pełnym rozmaitych, kolorowych trunków i zamówił
drinka, tego wieczora nie miał ochoty na zabawę, kątem oka obserwował Zbyszka,
bawiącego się z Weroniką – swoją rudą studentką, którą poznał poprzez stłuczkę.
Obydwoje wyglądali na szczęśliwych raźno hasając po parkiecie. Właśnie leciał
głośny, szybki, rytmiczny utwór, ale ci dwoje tańczyli w swoim wolnym,
pląsającym rytmie. Kobieta zarzuciła ręce na szyję partnera, on czule obejmował
jej biodra, przytuleni mocno do siebie, patrzyli sobie w oczy. W przeciwnym
kącie dyskoteki ustawione były kanapy, na których zmęczeni goście mogli odpocząć,
rozkoszując się drinkami i zakąskami. Na jednej z nich, pośród tłumku młodych
dziewcząt siedział Piotrek. Kobiety co chwila wybuchały śmiechem słuchając
anegdot, opowiadanych przez lekarza. Widać było, że mężczyzna jest w swoim
żywiole.
Piotrek widząc
Damian przy barze kiwną ręką na niego, by dołączył do towarzystwa. Rzemojewski
nie miał na to ochoty, zabrał swojego drinka, udał się na górę, prosto do drzwi
prowadzących na wielki taras, znajdujący się na tyłach klubu. Wyszedł z budynku
na świeże powietrze, z sali tanecznej echo niosło przytłumione dudnienie i masę
nakładających się na siebie głosów. Na zewnątrz panował spokój, z położonego
tuż nad skarpą tarasu rozciągał się widok na poprzecinany eleganckimi, dobrze
oświetlonymi alejkami park miejski. Na bezchmurnym niebie doskonale widoczne
były migotliwe jasne punkciki, światełka setek tysięcy gwiazd.
Na jednej z
ławeczek, ustawionych przy barierce siedziała jakaś para. Mężczyzna i kobieta
zdawali się być zupełnie pochłonięci sobą, pogrążeni w namiętnym pocałunku nie
zauważyli Damiana. Chłopak wodził zmysłowo dłońmi po ciele swojej partnerki,
wolno przesuwał rękę po jej udzie w górę, nieubłaganie zmierzając pod jej
króciutką spódniczkę.
Damian przez
chwilę im się przyglądał, w końcu głośno odchrząknął, by zamanifestować swoją
obecność. Dwoje kochanków zareagowało natychmiast, mężczyzna wyciągnął swe
dłonie spod ubrania dziewczyny, ona szybko poprawiła odzież, obydwoje usiedli,
jakby przyszli na kazanie do szkółki niedzielnej.
Grafik klapnął
na sąsiednią ławkę, obserwował księżyc, nie zwracając prawie wcale uwagi na
zakochaną parę. Kochankowie przez parę minut czekali, aż intruz sobie pójdzie,
widząc, że nic z tego nie będzie w końcu sami zabrali się z tarasu. Damian
pozostał sam.
W dyskotece
muzyka głośno dudniła, DJ dawał popis miksowania utworów, na parkiecie trwała
nieustanna zabawa. W jednej z tak zwanych lóż dla VIP-ów, przy stoliku
siedziała Ilona Frykowska w towarzystwie męża Sebastiana i swojej najlepszej
przyjaciółki Ewy. Pomieszczenie było niewielkie, odseparowane od reszty piętra
parawanem z gipsu i zasłoną w miejscu drzwi.
Na czarnym,
skórzanym fotelu siedział Sebastian, był mężczyzną po trzydziestce, nosił
kilkudniowy zarost, miał krótkie, zmierzwione, nieznacznie siwiejące włosy i
ciemne oczy. Ubrany był w sportową marynarkę, golf i pantofle. Na kolanach u
męża siedziała Ilona, jej ciemne, długie włosy spięte były w fantazyjny kok,
ubrana była w czarną, obcisłą bluzkę z pokaźnym dekoltem, ciemne, opinające
biodra mini i delikatne pończochy, dobrane pod kolor. Po przeciwnej stronie
okrągłego stolika siedziała Ewa, ubrana w białą sukienkę mini z „ramiączkami” i
kaszmirowy, fioletowy sweterek.
Małżeństwo
obściskiwało się wzajemnie, obsypując pocałunkami, niemal w ogóle nie zwracali
uwagi na kobietę, siedzącą obok. Dziennikarka zaczynała się powoli nudzić,
bezmyślnie spoglądała na parkiet, próbując wypatrzeć tam kogoś interesującego.
- Czemu nie
pójdziesz na dół potańczyć trochę – powiedziała Ilona, widząc kwaśną minę
przyjaciółki – w końcu po to cię tu przyprowadziłam, byś poznała jakiegoś
ciekawego mężczyznę, zabawiła się trochę.
- Popatrz w dół
– westchnęła Ewa – to są same szczyle.
- No i o to
chodzi – stwierdziła Frykowska – każdy z nich oddałby wszystko, by zabawić się
z redaktor Ewą Drazgą – Siarczyńską. Większość z tych chłopców zapewne co
najmniej raz bawiło się „wackiem” przed twoim zdjęciem i byłaby w siódmym
niebie, mogąc poznać cię osobiście. Możesz wybierać do woli. Znajdź sobie
jakiegoś jurnego ogiera i wykorzystaj swój „seksapil”.
- Świat nie
polega tylko i wyłącznie na seksie – stwierdził Ewa – nie mam ochoty, na zabawę
w uwodzenie rozkapryszonych smarkaczy.
- Świat na
seksie może się nie kończy – wtrącił Sebastian – ale pomaga się odprężyć.
Powiedz, czy ty nie odczuwasz potrzeby rozładowania od czasu do czasu napięcia
erotycznego?
- No wiesz?
Każdy ma swoje potrzeby – mruknęła dziennikarka – to nie twoja sprawa jak ja je
zaspokajam.
- Daj spokój, to
urodzona „pracoholiczka” – stwierdziła Ilona – po za dziennikarstwem nic dla
niej się nie liczy.
- No ale dzisiaj
będzie inaczej – oznajmił Sebastian – tam w dole jest masa młodych, napalonych
„ogierów”, Ewcia sobie jednego z nich wybierze i zabawi się z nim, jak jeszcze
nigdy w życiu. Taki młodzik naprawdę dużo może, trzeba go tylko dobrze
pokierować.
- Tak, pamiętam,
jaki ty byłeś zestresowany kiedy się pierwszy raz kochaliśmy – uśmiechnęła się
Ilona – ale kiedy już się rozluźniłeś, dałeś prawdziwy popis.
- No pamiętam –
Sebastian pocałował żonę w policzek – dobrze, że ty byłaś wtedy spokojna.
Wracając do Ewy – popatrzył z dziwnym szelmowskim uśmiechem na kobietę –
chętnych na to, by się z tobą pobawić będzie wielu, sam bym ustawił się w
kolejce do ciebie, gdyby nie to, że jestem żonaty – puścił oko.
- Świnia – Ilona
szturchnęła męża w ramię udając oburzenie.
- Kochanie nie
złość się, przecież wiesz, że seks bez ciebie to dla mnie żadna frajda, ale tak
wylądować w łóżku – powiedział półżartem do żony – z uwodzicielską brunetką i
seksowną blondynką – puścił oczko do Ewy – to było by coś.
- Ty świntuchu –
Ilona jeszcze raz pacnęła męża – tobie tylko jedno w głowię?
- Mężczyźni –
westchnęła i pokręciła głową Ewa.
Sebastian objął
czule żonę i cmoknął w szyję.
- Wiesz
przecież, że od kiedy cię poznałem – powiedział parząc jej w oczy – nie liczy
się dla mnie żadna inna kobieta.
Pocałowali się
namiętnie, Ewa siedziała jak na pineskach, czuła się głupio, gapiąc na zaloty
pary swoich najlepszych przyjaciół. Przyszło jej do głowy, że jest im potrzebna
jak „piąte koło u wozu”. Kto wie, co by wyprawiali w tej loży, gdyby jej tam
nie było.
- Tak, pani
Drazga – Siarczyńska jest u nas dzisiaj – usłyszeli głos jednego z ochroniarzy
– proszę tędy panie Walendowicki.
Ewa otworzyła
szeroko oczy, wymownie popatrzyła na przyjaciółkę.
- To nie moja
sprawka – parsknęła Ilona widząc wściekłe spojrzenie dziennikarki – ja go nie
zapraszałam.
- O co chodzi? –
Spytał Sebastian – o Szymka? Dzwonił dzisiaj do mnie, pytał się czy będziemy w
domu.
- Co mu
powiedziałeś? – Spytała Ilona.
- No, że idziemy
z Ewką do „Fortuny” – wzruszył ramionami.
Zasłona w
wejściu odchyliła się, przez szparę wyglądał głupawo ciesząc się aktor.
- A tu jesteście
– wyszczerzył zęby – witam szanownych państwa.
Usiadł na fotelu
obok Ewy nie czekając na zaproszenie, ujął w dłonie rękę dziennikarki. Gdyby
wzrok mógł zabijać spojrzenie kobiety rozerwałoby Walendowickiego na strzępy.
Ilona wymownie
popatrzyła na męża, Sebastian rozpoznał od razu gniew, malujący się na twarzy
żony, ale nie bardzo wiedział o co mogło jej chodzić.
- Nici z
igraszek – Ilona szepnęła mężowi na ucho – życzę miłych snów, na kanapie.
- Co ja takiego
zrobiłem – parsknął zaskoczony Sebek, popatrzył na nadąsaną Ewę i od razu pojął
w czym rzecz –acha – mruknął – ale wpadka…
- Cóż za
niesamowity zbieg okoliczności – powiedział Szymon – wygląda na to, że myślimy
podobnie. Rzec można, że nawiązaliśmy telepatyczną więź, podświadomie dążąc do
tego, by się tu dzisiaj spotkać.
- Odczep się –
parsknęła Ewa – przyszłam tu ponieważ… Mam się tu spotkać ze swoim narzeczonym
– oznajmiła po zastanowieniu.
- Akurat –
uśmiechnął się Szymon – Sebek powiedział, że nie masz nikogo…
Sebastian
spostrzegł dwie pary błyszczących wściekłością, kobiecych oczu, świdrujących go
z pogardą. Gdyby mógł, zapadłby się pod oparcie fotela.
- Za chwilę
będzie tu fotograf, zrobi nam kilka fotek – oznajmił Walendowicki – chyba nie
masz nic przeciwko temu.
Ewa była
wściekła, nie miała ochoty na to, by ją fotografowano w towarzystwie tego
nadętego bufona, w dodatku ofiarami reportera mogli stać się też jej
przyjaciele. Wyglądało na to, że Szymon nie liczył się wcale z tym, że
dziennikarka nie jest nim absolutnie zainteresowana. Dla aktora ważne było
tylko jedno: taka „sesja zdjęciowa” mogła jeszcze podnieść jego i tak wysokie
„notowania”.
- Przepraszam –
powiedziała rozgniewana kobieta, podniosła się ze swojego miejsca – idę do
łazienki.
Ominęła,
chcącego ją zatrzymać przy sobie Walendowickiego, odsunęła zasłonę i pobiegła w
kierunku damskiej ubikacji.
W łazience grupa
rozkrzyczanych, kolorowo ubranych dziewcząt wesoło dyskutowała przy poprawie
makijażu o kosmetykach i chłopakach. Dziennikarka odnalazła wolną umywalkę i
zajęła miejsce przed lustrem odkręciła wodę i poparzyła na swoje odbicie.
- Co za beznadziejny
wieczór – mruknęła sama do siebie.
- Wiesz pan kim
ja jestem? – redaktorka usłyszała znajomy głos pod drzwiami ubikacji – pięćset
złoty – oznajmił Szymon – zabieram moja dziewczynę, wychodzimy z łazienki i
zapominamy o sprawie.
Ewa czym prędzej
zakręciła wodę, zabrała torebkę i uciekła do kabiny zatrzaskując za sobą drzwi.
- Skarbie, moje
ty kochanie – Walendowicki wpadł do damskiej ubikacji – gdzie się podziewasz me
słońce?
Rozległy się
piski dziewcząt pudrujących noski przed lustrem.
- Jejku – dziennikarka
usłyszała głos jakiejś kobiety – to on, Szymon Walendowicki!
Przed kabinami
rozległ się harmider, piski przerażenia zamieniły się w dziki euforyczny krzyk.
- Panie,
spokojnie… – Wydukał aktor.
Ewa uchyliła
ostrożnie drzwi i wyjrzała przez szparę, zobaczyła pokaźny tłumek nastolatek
okrążający idola, każda z dziewcząt próbowała dotknąć mężczyznę, którego
podziwiały na ekranach kin i telewizorów. Wielbicielki podtykały coraz to inne
przedmioty, na których gwiazdor złożyć miał swój autograf. Kosmetyczki,
torebki, notesiki, bluzeczki, któraś z panienek dała nawet swoje majtki. Szymon
uwijał się jak w ukropie, bezradnie rozglądając się za Ewą.
Dziennikarka
postanowiła skorzystać z zamieszania, otworzyła drzwi od kabiny i na czworaka
wyczołgała się z łazienki, kiedy była już na zewnątrz. Próbowała czym prędzej
wydostać się z klubu, ruszyła w stronę schodów prowadzących na dół, lecz tam
już na nią czekał wierny „cień” gwiazdora Wiktor Okonski. Kobieta błyskawicznie
musiała zmienić plany, odwróciła się na pięcie i poszła do pierwszych
napotkanych, otwartych drzwi.
Damian siedział
sobie spokojnie na ławeczce, obserwując rozświetlone setkami tysięcy,
kolorowych świateł miasto, kiedy spostrzegł jakąś dziewczynę wybiegającą z
klubu, było ciemno, to też nie od razu ją rozpoznał. Kobieta zamknęła za sobą
drzwi i ruszyła w kierunku barierki, popatrzyła w dół skarpy, po czym zaczęła
gramolić się na drugą stronę ogrodzenia.
- Pani Ewa –
powiedział rozbawiony sytuacją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz