Odcinek 3
Tego dnia Damian
wyrwał się wcześniej z pracy i pojechał prosto do redakcji „Rity”, by rozmówić
się z dziennikarkom, która zamieściła artykuł. Słaby opór próbował stawiać
portier, dwie stówy wręczone do łapy szybko ostudziły jego zapał. Mężczyzna
nawet wyciągnął plan budynku i wskazał dokładne położenie biura. Powiedział
jeszcze grafikowi, by w razie czego mówił, że dostał się tylnym wejściem, bo
nie chciał kłopotów.
Jak burza Damian
wpadł do redakcji, rozejrzał się po głównej sali. W pomieszczeniu stało kilka
biurek, na każdym znajdował się komputer, gdzieś z kąta dobiegały dźwięki
radia, nikt nie zwracał na niego uwagi, wszyscy pochłonięci byli swoją pracą.
Kilka osób namiętnie stukało w klawiatury, pisząc teksty do kolejnego wydania
czasopisma, ktoś rozmawiał przez telefon, jakaś dziewczyna przeszukiwała
szuflady, ustawione przy ścianie. Damian spostrzegł gońca, taszczącego wielki
wózek obładowany korespondencją.
- Przepraszam –
chwycił mężczyznę za rękę – szukam Ewę Drazgę – Siarczyńskom.
Goniec z
lustrował go nieufnie wzrokiem.
- Nie mogę panu
powiedzieć – stwierdził – takie są zasady.
Damian wyciągnął
z kieszeni szeleszczący banknot, mężczyzna rozejrzał się, czy ktoś aby nie
patrzy, następnie wyrwał go z ręki i schował do kieszeni.
- Prosto do
końca i w lewo – powiedział i ruszył w swoją stronę.
Damian podszedł
do przeszklonej ściany z żaluzjami, zajrzał do środka. Dziennikarka siedziała
przy biurku z okularami na nosie i pisała coś na komputerze, wszedł do środka.
- A zapukać to
nie łaska – powiedziała nie odrywając wzroku od monitora. Nie widziała, kim był
gość.
- Ładnie mnie
pani załatwiła – powiedział Damian.
- To ty –
parsknęła zaskoczona – co tu robisz?
Oderwała wzrok
od monitora, ściągnęła okulary i popatrzyła na gościa.
- Oszukała mnie
pani – klapnął na fotel, stojący w rogu pokoiku, nie czekając na zgodę –
zostałem wystawiony.
- Nie zrobiłam z
ciebie głupka – oznajmiła – jeżeli już ktoś tego dokonał to twoi koledzy, ja
cię ratuję. Twoi kumple wpadli na pomysł ogłoszenia, umieściliście je w
niewłaściwej gazecie, dzięki naszemu pismu, twój apel dotrze do tysięcy kobiet
w tym kraju. Nie bez powodu umieściłam tam twoje zdjęcie, jesteś przystojny, to
też łatwiej będzie zwrócić uwagę pań.
- Prosiłem, by
nie publikować mojego nazwiska, wiedziałem czym grozi rozmowa z panią –
parsknął – teraz mam tłum „wielbicielek” na karku. Nie chciałem, by tak się
stało.
- Nie mój drogi,
tobie tylko się wydaje, że nie chciałeś – stwierdziła dziennikarka – po prostu
utrzymujesz tą wersję dlatego, że wydaje ci się, że tak właśnie wypada, bo
przecież facetom nie wolno okazywać uczuć. Boisz się, tego, że zostały obnażona
twoja słabość. Chcesz oszukać wszystkich, udając, że to przypadkiem, że cię
wrobili znajomi. W głębi duszy pragniesz poznać prawdę, dowiedzieć się, czy ta
kobieta istnieje i zrobić wszystko, by ją odnaleźć. Ja ci to umożliwiłam.
- Umiesz
odwracać „kota ogonem” – parsknął – dzisiaj zadzwoniło do mnie kilka
czytelniczek, tego twojego magazynu, chcą się spotkać. Powiedz, co ja teraz mam
zrobić?
- No jak to co?
Spotkaj się z nimi. Może dzięki mojemu artykułowi znajdziesz to, czego szukałeś
– kobieta uśmiechnęła się – to długo nie potrwa – oznajmiła – w przyszłym
tygodniu wypłynie coś innego i będziesz miał spokój. Wykorzystaj dobrze czas,
który ci podarowałam. Może znajdziesz dokładnie taką kobietę, jakiej szukasz.
- Jesteś
niesamowita – stwierdził Damian – to na czym naprawdę ci zależało to mieć dobry
artykuł w swoim dziale, wątpię w to, by kierowały tobą jakieś szlachetne
pobudki. Ty po prostu lubisz „obnażać ludzi”, bo to najlepiej się sprzedaje i
tyle. Mimo wszystko zastosuję się do twojej rady, nie zachowam się przecież jak
ostatni cham, „olewając” te dziewczyny zupełnie. Przyzwoitość nakazuje chociaż z
nimi porozmawiać.
Podniósł się i
ruszył w stronę wyjścia. Kobieta odprowadzała go wzrokiem, zaskoczona zdała
sobie sprawę z tego, że jej zainteresowanie Damianem nie jest natury czysto
zawodowej. Ten człowiek miał „coś” w sobie, nie potrafiła określić co takiego w
nim dostrzegła, ale wzbudzał w niej ciekawość.
- Poczekaj –
rzuciła, kiedy mężczyzna był już przy drzwiach.
- Tak? –
Odwrócił się i popatrzył na nią.
Ewa przez chwilę
szukała dobrego wyjaśnienia, powodu dla którego mogłaby go zatrzymać na dłużej.
- Masz moją
wizytówką – rzekła po chwili – zadzwoń jak to się skończy.
- Po co?
- Chcę po prostu
wiedzieć co z tego wyniknie.
Damian wepchnął
rękę do kieszeni kurtki, wyciągnął plik karteczek z numerami telefonów,
przejrzał je, aż trafił na wizytówkę dziennikarki.
- Dobrze –
powiedział – zadzwonię, może.
Wyszedł z
gabinetu, kiedy tylko opuścił biuro do pokoju Ewy wpadła Ilona.
- Kto to? –
zapytała.
- Bohater mojego
ostatniego artykułu – oznajmiła dziennikarka.
- To on –
parsknęła redaktorka – milutki. Przystojny, nie rozumiem, dlaczego go tak
obsmarowałaś.
Ilona zerknęła
na Ewę, dziennikarka bawiła się długopisem, rozmarzonymi oczyma spoglądała na
drzwi, pogrążona we własnych myślach.
- On ci się
podoba – stwierdziła redaktorka.
- Nie – nieco
sztucznie oburzyła się Ewa – jest sympatyczny, troszkę niezdarny, zagubiony,
ale słodki. Szkoda mi jego, być może trudno w to uwierzyć, ale ja naprawdę chcę
mu pomóc.
- Znamy się nie
od dzisiaj – powiedziała Ilona – wiem, kiedy jakiś facet cię pociąga.
Damian czekał na
windę, drzwi w końcu się otworzyły, z wnętrza wyszedł mężczyzna w płaszczu i
drogim garniturze, grafik przyjrzał się obcemu, jego twarz wydawała mu się
znajoma. Odprowadził wzrokiem nieznajomego, w końcu wsiadł do windy i wcisnął
przycisk oznaczony literą „P”.
Do gabinetu Ewy
wparowała jak burza sekretarka.
- On tu jest –
pisnęła jak podlotek – Szymon Walendowicki, szuka ciebie.
- O nie –
mruknęła redaktorka – tylko nie ten dupek. Powiedzcie mu, że mnie nie ma.
Ewa desperacko
zaczęła szukać jakiejś kryjówki, ale w gabinecie nie było gdzie się schować, po
za tym było już za późno. Szymon stanął w drzwiach, ubrany był w drogi garnitur
i płaszcz szarmancko zarzucony na ramiona, w rękach trzymał kwiaty. Tuż za
aktorem krok w krok jak cień podążał asystent, Wiktor Okonski, kiedyś uczeń
szkoły kosmetycznej teraz spec od wizerunku sławnego artysty.
Walendowicki był
popularnym aktorem, sławę zdobył dzięki cyklowi seriali kryminalnych oraz
komedii romantycznych, w których zagrał główne role. Był przystojny, zwykle
nosił krótkie, starannie uczesane włosy i dwudniowy zarost, zawsze szarmancki i
kulturalny nie było więc dziwne, że reżyserowie obsadzali go w rolach amantów,
bohaterskich policjantów walczących z korupcją na najwyższych szczeblach
władzy, bądź uwodzicielskich kochanków, rodem z dramatów romantycznych.
Szczycił się tym, że najwięcej razy wystąpił w roli Gustawa – Konrada w
produkcjach filmowych, telewizyjnych i teatralnych.
Kiedyś, przy
okazji premiery jego filmu, Ewa umówiła się z nim na wywiad. Obraz nosił tytuł
„Jak miłość to tylko z nim” i według dziennikarki był najgorszym gniotem w
historii polskiego kina, ale czytelniczki „Rity” były żywo zainteresowane swoim
bożyszczem, odtwarzającym w tym filmie główną rolę. Zapatrzony w siebie aktor źle
odczytał intencje dziennikarki, sądząc, że kobieta umówiła się z nim w
restauracji na rozmowę dlatego, że była nim zainteresowana. Od tego czasu wciąż
nachodził ją, wręczając kwiaty, bombonierki podsyłając drogą biżuterię.
Ewa dawała mu
dyskretne sygnały, że nie jest nim zainteresowana, odsyłając upominki, jednak
efekt tych zawoalowanych działań był dokładnie odwrotny do zamierzonego. W
którymś z wywiadów aktor naopowiadał dziennikarzowi, że redaktor Drazga –
Siarczyńska zapałała do niego gorącym uczuciem, spotkali się raz na kolacji w
jednej z drogich warszawskich restauracji i nie mogą się doczekać ponownego
spotkania. Prasa bulwarowa podchwyciła temat i wkrótce zaczęła rozpisywać się o
namiętnym romansie popularnej dziennikarki ze słynnym aktorem. Kiedy Szymon
przeczytał te wyssane z palca brednie, szczerze uwierzył w to, że kobieta go
pożąda.
- Witaj
najdroższa – powiedział i zrzucił płaszcz z ramion.
Asystent w mig
skoczył i chwycił drogocenne ubranie, nim ono spadło na podłogę.
- Cześć –
westchnęła poirytowana Ewa – czego chcesz?
Aktor ruszył do
niej żwawo, przyklęknął na kolano i wręczył jej kwiaty.
To co robił
artysta żywo przypominało scenę z jego filmu, robił dokładnie to samo, co jego
bohater w obrazie „Z miłością mu do twarzy”.
Dziennikarka
przez chwilę zastanawiała się czy przyjąć podarunek, widząc rozbawioną, z
trudem powstrzymującą się od śmiechu Ilonę, oraz swoją sekretarkę, patrzącą na
idola nastolatek, jak na ósmy cud świata, postanowiła odrzucić bukiet.
- Wstań i nie
kompromituj się – westchnęła.
Szymon odłożył
kwiaty, upadł na drugie kolano i objął w pasie zaskoczoną Ewę.
- Przestań się w
końcu ze mną droczyć – powiedział – udajesz zimną i nieczułą, ale w twoich
oczach widzę ten żar, który rozpala się ilekroć mnie widzisz.
„Płomień”, który
dostrzegał aktor u dziennikarki był w rzeczywistości wynikiem irytacji, do
której Walendowicki ją doprowadzał swoim zachowaniem.
- Po co to
robisz? – Spytała – czemu się czepiłeś właśnie mnie?
- Ewo, popatrz
na mnie – rzekł – jestem sławny i przystojny, mógłbym mieć każdą dziewczynę w
tym kraju, ale wybrałem ciebie. Razem stanowilibyśmy idealną parę. Pomyśl, ile
szumu medialnego pojawiłoby się wokół nas, długo gościli byśmy na okładkach
gazet i czasopism. Nasze wspólne zdjęcia jeszcze przez wiele miesięcy,
sprawiałyby, że będzie o nas głośno.
- A nie
pomyślałeś o tym, że mi może nie zależeć na takim szumie – westchnęła kobieta –
mi pasuje to, co mam obecnie, po za tym chcę się promować poprzez talent
dziennikarski, a nie sztucznie podsycaną atmosferę wokół swojej osoby.
- Nie utrzymasz
się na „topie” licząc jedynie na talent – stwierdził Szymon – żeby zatrzymać
sławę trzeba sprawić, by było o tobie głośno. Jeszcze nie dawano ludzie
kojarzyli twoją twarz z show telewizyjnego, teraz pracujesz tylko w gazecie,
jak myślisz ile jeszcze potrwa twoja popularność, jeżeli nie wywołasz wokół
siebie jakiegoś małego zamieszania?
- Może nie
zależy mi na popularności?
- W to nie
uwierzę – stwierdził Szymon – każdy, kto poznał jej smak, chce by trwała jak
najdłużej.
Dziennikarka
poszukiwała desperacko sposobu, by uwolnić się od natręta, błagalnie popatrzyła
na szefową, w nadziei, że ona podeśle jej jakiś pomysł. Ilona nic nie
powiedziała, tylko wskazała na swój pierścionek zaręczynowy. Ewa pojęła w mig o
co jej chodziło. Ściągnęła łapska aktora ze swojej tali i podeszła do okna.
- Wybacz
Szymonie – rzekła – ale, nie możemy się spotykać bo… Mam narzeczonego… o
właśnie.
Walendowicki
podniósł się z kolan, jego asystent wyciągnął z kieszeni swojego płaszcza szczoteczkę
i natychmiast wziął się za oczyszczanie spodni swojego szefa, na kolanach.
- Narzeczonego?
Kłamiesz – parsknął aktor – na pewno bym coś o tym wiedział. Napisaliby w
gazetach.
- On nie jest
nikim znanym – skłamała kobieta – dlatego raczej nikt się nim nie interesuje.
- Wiesz co? Nie
wiem w co ty pogrywasz – parsknął aktor – ale wątpię w to, by ten twój
„narzeczony” istniał naprawdę. Ty chyba po prostu jesteś lesbijką, no tak, to
byłoby logiczne, inaczej nie oparłabyś się mojemu urokowi. Zawrzyjmy układ: za
jeszcze jedno spotkanie i kilka fotek nikomu nie zdradzę twojej tajemnicy.
Ilona mało nie
przewróciła się słysząc, jakie wnioski wyciągnął Szymon, Ewa się wściekła.
Miała ochotę przysunąć zadufanemu w sobie Walendowickiemu prosto w ten zadarty
w chmury kinol. Z trudem się powstrzymała.
- Wynoś się –
warknęła zjadliwie – moje życie prywatne to zdecydowanie nie twoja sprawa.
- A więc
trafiłem w czuły punkt – uśmiechnął się krzywo Szymon – jesteś lesbą!
Ewa popatrzyła
na swoją sekretarkę, przejętą tym co usłyszała, oczyma wyobraźni już widziała,
jak ta biega po całej redakcji i opowiada ten stek bzdur, wymyślony przez
zadufanego w sobie aktora. Musiała wymyślić coś, co szybko ucięłoby wszelkie
spekulacje na temat jej orientacji seksualnej. Na gwałt potrzebowała jakiegoś
przystojnego mężczyzny, który nie należałby do świata wielkich mediów i
nadawałby się do roli jej narzeczonego. Patrząc przez okno, spostrzegła na
ulicy Damiana, właśnie łapał taksówkę. Do głowy przyszedł jej pewien pomysł:
- Kiedy tu przyjechałeś
– uśmiechnęła się – on wychodził właśnie ode mnie – oznajmiła – musiałeś go
widzieć.
- Kto wychodził?
– Zapytał Walendowicki.
- No, mój
narzeczony – oznajmiła z dumą dziennikarka – ma na imię Damian, on woli, by na
razie nasz związek pozostał tajemnicą, bo nie cierpi znajdować się w świetle
obiektywów – kątem oka popatrzyła na Ilonę, redaktorka dawała jej dyskretne
znaki, że mieszanie w całą aferę Rzemojewskiego to kiepskie rozwiązanie, jednak
Ewa nie zrażona gestykulacją przyjaciółki ciągnęła dalej – nie noszę
pierścionka zaręczynowego ponieważ go kocham i szanuję to, że on chce mieć
odrobinę prywatności!
Szymon
przypomniał sobie mężczyznę, którego mijał przy windzie.
- Tamten? –
Parsknął – a co on niby ma takiego, czego nie mam ja? Przecież nic nie może
mieć, bo ja mam wszystko…
Ewa już chciała
dodać, „ma rozum baranie”, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.
- Po prostu go
kocham – powiedziała z powagą, z trudem powstrzymując się, by nie parsknąć
śmiechem.
- Płaszcz –
powiedział Szymon, asystent posłusznie wykonał polecenie, narzucił okrycie na
plecy aktora – moje serce, to nie tarcza w którą możesz bezkarnie strzelać –
stwierdził oschle – wychodzę, by cierpieć z godnością. Wiesz co? – pogroził
palcem dziennikarce – nikt nie potraktował Szymona Walendowickiego tak jak ty.
Uważaj by tego nie pożałować.
Aktor ruszył do
wyjścia w ślad za nim poszedł asystent, po chwili obydwaj byli już na
korytarzu, czekając na windę. Ilona wyprosiła sekretarkę i zamknęła drzwi do
gabinetu. Teraz mogły swobodnie porozmawiać.
- Co za osioł –
pokręciła głową redaktor naczelna – ale mu wypaliłaś z tym narzeczonym.
- Nie wiem czy
dobrze zrobiłam – westchnęła Ewa – ale musiałam coś zrobić, by ten palant się w
końcu ode mnie odczepił.
- Chyba wybrałaś
niewłaściwy sposób – stwierdziła Ilona – jeżeli coś z tej dzisiejszej rozmowy
przeniknie do jakiejś plotkarskiej gazety, to ten cały Damian chyba cię udusi…
- Zrozum mnie –
powiedziała Ewa – trochę spanikowałam, coś musiałam powiedzieć, sama z resztą
widziałaś, do tego faceta nic nie dociera, wciąż zachowuje się jak bohaterowie
jego filmów, jeżeli zacznę grać rolę zimnej „modliszki” to może w końcu się
odczepi.
- No byłabym
ostrożna z odgrywaniem kogokolwiek przy nim – stwierdziła Ilona – we wszystkich
filmach ten facet dopina swego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz