poniedziałek, 8 czerwca 2015

Dziewczyna marzeń - Alkohol a dobre rady

Odcinek 5

Damian nie wytrwał długo w swoim postanowieniu, zaledwie do soboty. Piotrek zorganizował, niewielką popijawę. Od godziny ósmej panowie siedzieli u niego w mieszkaniu i wychylali raz za razem kolejne kieliszki wódki.
Doktor mieszkał w niedużym domku na peryferiach miasta, do najbliższych zabudowań było dwa kilometry. Rodzice Piotrka jako pierwsi nabyli działkę dla syna przy nowo projektowanej ulicy, póki co był on jedynym mieszkańcem przy „Alei Lipowej”. Było to najlepsze miejsce w Warszawie do urządzenia całonocnych eskapad z głośną muzyką w tle, ponieważ nie było sąsiadów, którym hałas mógł przeszkadzać.
Dom nie był wielki. Rozłożysty, parterowy budynek z garażem, wnętrze to przedpokój, do którego przylegały kuchnia, łazienka, sypialnia, pokój gościnny i niewielki salon.
Po okolicy echo niosło głośne dudnienie, wydobywające się z kolumn, ze-stawu kina domowego. Mężczyźni siedzieli w salonie, na niewysokim stoliku poustawiane były szklaneczki, kieliszki, butelki z napojami i alkoholem w pół-miskach znajdowały się chipsy. Goście zasiedli na dwóch narożnych kanapach oraz fotelach. W przeciwległym rogu stała szafka na sprzęt grający i telewizor.
Było ich czterech, prócz Damiana i Zbyszka przyszedł jeszcze Krzysiek, kolega Piotrka ze studiów. Był to nie wysoki, lekko łysiejący blondas z wydatnym nosem. Jako jedyny z całego towarzystwa nie należał już do stanu kawalerskiego. Żona trzymała go raczej krótko, tak więc impreza z „panienkami” w je-go przypadku nie wchodziła w grę. Piotrek z bólem zrezygnował z tradycyjne-go, sobotniego „wypadu na miasto”, by pogadać z przyjacielem o „starych, dobrych czasach”.
Sobotnia zabawa zwykle polegała na włóczeniu się przez całą noc po warszawskich klubach, dyskotekach, i próbach (mniej, lub bardziej mizernych) poderwania jakichś niewiast. Tego wieczora jednak wszyscy czterej postanowili wytrzymać bez żeńskiego towarzystwa.
Siedzieli więc przy stoliku, Zbyszek i Damian na kanapach, Piotrek z Krzyśkiem w fotelach rozprawiając o wszystkim tym, o czym nie mówiliby w „mieszanym towarzystwie”. Z kolumn wydobywała się głośna, dudniąca muzy-ka, szyby w oknach drgały niemiłosiernie od wibracji.
Dochodziła dziesiąta tak więc każdy ze zgromadzonych miał już zaaplikowaną sporą dawkę alkoholu, to było widoczne w ich zachowaniu.
- Polej – mruknął Piotrek do Damiana.
Grafik podniósł się ze swojego miejsca, podszedł chwiejnie do stolika, z lekkim trudem przyszło mu namierzenie litrowej butelki „Sobieskiego”, była to już połowa sukcesu, kiedy mocno chwycił szyjkę, teraz mógł przystąpić do drugiej części operacji: Wcelowanie wielką butelką wódki, do małego pięćdziesięciomililitrowego kieliszka nie jest prostą sprawą zwłaszcza po tym jak wlało się już w siebie kilka takich porcji alkoholu. Damian wolno, lecz skrupulatnie nalał odpowiednią ilość trunku do naczynek, po czym zabrał swój kieliszek, szklaneczkę z sokiem pomarańczowym i wrócił na kanapę. Kiedy siadał rozlało mu się nieco napojów na podłogę. Z resztą podobne kłopoty przytrafiły się wszystkim kolejnym biesiadnikom, kiedy wykonywali ten sam manewr z zajęciem swojego miejsca.
- No to zdrówko – Piotrek chwiejnie wzniósł kieliszek w górę, następnie wychylił jego zawartość.
To samo uczynili wszyscy pozostali, wlali w siebie alkohol, potem popili napojem ze szklanki.
- O czym to mówiłem – rzekł Piotrek – a, tak, już wiem: o tej „dupci” z położnictwa. Mówię wam słodka, a jaki tyłeczek – zachwalał – zaprosimy ją, niech weźmie jeszcze jakieś koleżanki i zrobi się prawdziwa imprezka.
Było już po dziesiątej, zazwyczaj o tej porze Piotrek zaczynał narzekać na brak kobiecego towarzystwa. Było tak zawsze, kiedy zbierali się tylko w męskim gronie.
- Oszalałeś – parsknął Damian – myślisz, że przyjedzie, wiesz która godzina? Temu panu – wskazał na lekarza – nie wolno już dawać wódki, bo jest bardziej pijany niż ja.
- Obiecałem żonie – wtrącił Krzysiek – że nie będzie żadnych dziewczyn.
- Obiecałeś, no i co z tego – Piotrek kołysał się jakby siedział w łódce, rozbujanej morskimi falami a nie w fotelu – a co myślisz, że cię sprawdzi?
Krzysiek nie odpowiedział, jedynie odetchnął znacząco.
- Żartujesz – parsknął Zbyszek – przyjechała by z drugiego końca miasta, tylko po to, żeby zobaczyć co robisz?
- Nie no coś ty – skrzywił się Krzysiek – kocham ją, dałem jej słowo i nie chcę go łamać.
- A widzisz – mruknął Piotrek do Damiana – tak właśnie się kończy miłość. Nawet się nie spostrzeżesz a tu już po tobie, wpierw tracisz wolę, potem zaczynasz się zmieniać w niewolnika twojej wybranki. Ani się obejrzysz kiedy przestaniesz być facetem, a staniesz się pantoflarzem z obrożą na szyi, trzymanym na krótkiej smyczy.
- Przestań, bredzisz – machnął ręką jedyny żonaty w towarzystwie.
- Widzisz Krzysiu, ty już zawsze będziesz skazany na swoją drugą połów-kę, a my nadal poszukujemy nowych pięknych tymczasowych znajomości – głupawo uśmiechnął się Piotrek – wciąż nowych doświadczeń erotycznych w towarzystwie łatwych i zawsze chętnych kobiet. Ty mój drogi postanowiłeś żyć w monogamii, a to jest wyjątkowo nienaturalny stan dla faceta. W życiu trzeba być jak macho, zdobywać, zaliczać i ruszać dalej, na kolejny podbój.
- Idź, już zaczynasz pierdolić – parsknął Damian – powiedz, czy cię nie męczą, takie ciągłe poszukiwania.
- Męczą? To jest jak narkotyk – stwierdził lekarz – facet ma instynkt drapieżnika, musi „polować” by być szczęśliwym. Powiedz, nie czujesz zewu natury, nie chcesz być prawdziwym, ociekającym testosteronem łowcą? Upatrywać ofiary oddzielać ją od stada, następnie przypuszczać atak, toczyć walkę i odnosić upragnione zwycięstwo.
- Nie, nie chce mi się już być dłużej facetem, goniącym za nową zdobyczą – stwierdził lakonicznie Damian – chcę w końcu dorosnąć i stać się mężczyzną.
- Przecież to, to samo – wtrącił Zbyszek.
- Tak sądzisz? Bo ja to postrzegam inaczej.
- No oświeć nas – rzekł Piotrek – facet to nie mężczyzna?
- Facet, macho – powiedział Damian – to rodzaj niedojrzałego emocjonalnie samca, nie zdolnego do wyższych uczuć, używającego penisa zamiast mózgu. Samo słowo „facet” brzmi niepoważnie, to określenie dla takich, którzy uważają się za ósmy cud świata, robiących boga z własnego testosteronu. Mężczyzna to określenie w którym jest siła, ale i wrażliwość, współczucie. To określenie pasuje do dojrzałych, mądrych, a nie do wiecznych chłopców, uganiających się za dupciami.
- Normalnie „pomnik z marmuru” – machnął ręką Zbyszek – czyli według ciebie mężczyzna to takie „ciepłe kluchy” chodząca świeca, bez skazy.
- I kto tu pierdoli – stwierdził Piotrek – powiedz Damian, która kobieta chciała by taki chodzący ideał, baby szukają zupełnie czego innego, chcą mieć „chłopa” na którego będą sobie mogły ponarzekać, kiedy spotkają się z przyjaciółkami. One wcale nie szukają ideału męskości, bo za bardzo bawi je, ogląda-nie, jak facet się męczy, kiedy baba chce go zmienić w taki ideał.
- No, Piotrek ma rację – wtrącił Zbyszek – kiedyś chodziłem z taką jedną Gosią, ona była zatwardziałą, wojującą feministkom. Zawsze powtarzała, że mężczyzna i kobieta, powinni być partnerami. Byłem przy niej czuły, wrażliwy i wyrozumiały, wspierałem ją we wszystkim, dzieląc się domowymi obowiązkami. Prałem, gotowałem, sprzątałem i wiecie co się stało? Uciekła z łysym na-pakowanym, wytatuowanym troglodytom. Zostawiła mi jedynie liścik, że nie tego szuka u swojego chłopaka.
- No, bo baba czuje się źle, kiedy nie może ponarzekać na swojego chłopa – stwierdził Piotrek.
- Prawda jest taka – rzekł Krzysiek – że kobiety same tak naprawdę nie wiedzą czego chcą, zakładanie stałego związku jest, jak przygotowanie do woj-ny, musisz poprowadzić pełen zwiad, by poznać sekrety przeciwnika, żeby „zwyciężyć” trzeba zgłębić jej prawdziwą, ukrywaną naturę. Dopiero wtedy będziesz wiedział czego naprawdę pragnie. Jeżeli trafisz i to, czego się dowiesz pasowało będzie też tobie, będziesz szczęśliwy.
- Dobrze mówi – Piotrek zerwał się z fotela – dać mu wódki.
Gospodarz pozbierał szkło i odniósł na stół, następnie uzupełnił płyny w naczyniach i rozdał kolegom. Wypili następną porcję alkoholu.
- Wiesz zazdroszczę ci – powiedział Damian do Krzyśka – my, żeby zaliczać musimy zapraszać dziewczyny na kolacje, wypady do kina, czy dyskoteki, w dodatku nigdy nie ma gwarancji, że da się ostatecznie zaciągnąć ją do łóżka. To zawsze wymaga dużo energii, czasu i ogromnych nakładów finansowych. A ty masz wszystko, co jest mężczyźnie potrzebne w domu, za darmo.
- Uwierz mi – parsknął Krzysiek – kobieta w domu to jeszcze większe na-kłady finansowe oraz ciągła „migrena”. Mówię ci, głowa nie boli ją tylko cza-sem, wówczas nic się nie liczy, tylko to, że ona „chce”. Możesz być skonany, po dwudziestoczterogodzinnym dyżurze, ale ona właśnie teraz „nabrała ochoty”. Oj mówię wam, wtedy nie ma przebacz.
- Racja – przyznał Damian – ale mimo wszystko ci zazdroszczę bo znalazłeś tę „jedną jedyną”.
- Ty to siedź cicho – parsknął Piotrek – romantyk od siedmiu boleści się znalazł.
- Wiesz Krzysiu co on ostatnio wyprawiał – Zbyszek wskazał na Damiana, wyszczerzając zęby w uśmiechu.
- Nie, co takiego?
- To wszystko zaczęło się od śpiączki – oznajmił Piotrek – nasz drogi Damian utrzymuje, że we śnie poznał dziewczynę, w której zakochał się i bez której nie może żyć.
- To nie tak, wcale się nie zakochałem… Właściwie to sam nie wiem, to jest jak obsesja…
- Naprawdę? Zakochałeś się w wymyślonej dziewczynie – parsknął rozbawiony Krzysiek.
- Ona istnieje – oburzył się Damian – widziałem ją parę dni temu w po-ciągu, ale nie zdążyłem z nią porozmawiać.
- No i co szukasz jej?
- Był nawet u detektywa – oznajmi Zbyszek.
- W prawdzie nie jestem psychiatrom – rzekł Piotrek – ale łatwo mogę odgadnąć co nim powoduje: Powiedz Damian ile razy byłeś zakochany?
- No, kilka.
- Ile razy z wzajemnością?
Damian zaczął przypominać sobie wszystkie nieudane związki, żadna z tych kobiet nie powiedziała mu, że go kocha.
- Nigdy – stwierdził.
- Tak właśnie kobiety traktują prawdziwego mężczyznę – powiedział z ironią Zbyszek – uczucia u faceta, to słabość, a kobiety nie lubią, by ich facet był „słaby”.
- Tym właśnie różni się „mężczyzna” od „faceta” – wtrącił Krzysiek – dla faceta okazywanie uczuć to słabość, mężczyzna potrafi uczynić z tej słabości siłę.
Rozpoczęła się głośna rozmowa, składająca się raczej z sumy monologów, aniżeli dialogu. Każdy z mężczyzn próbował przekrzykiwać pozostałych, próbując udowodnić, że racja jest właśnie po jego stronie.
- Zamknijcie się w końcu – zawołał Piotrek, poczekał aż uwaga zgromadzonych skupi się na nim – więc moja teoria, dotycząca Damiana jest następują-ca – oznajmił – przez te wszystkie lata, nie zaznając prawdziwej miłości, nasz przyjaciel tworzył podświadomie obraz kobiety idealnej, posiadającej wszystkie te cechy, które chciałby widzieć u swojej przyszłej partnerki. Kiedy zapadłeś w śpiączkę – zwrócił się do grafika – twój mózg wywołał ten obraz jako realną osobę. Ona istnieje jedynie w twojej wyobraźni i musisz się z tym pogodzić.
- Widziałem ją naprawdę – warknął wyraźnie poirytowany Damian.
- Rzeczywiście? Może zobaczyłeś tylko kogoś zewnętrznie przypominającego, tą kobietę. Powiedz jeszcze, co powiedział ci detektyw?
- Kazał się zgłosić do psychiatry.
- No właśnie, wszyscy ci to powtarzają. Nie sądzisz, że coś w tym musi być?
- Ale z was przyjaciele – stwierdził Krzysiek – zamiast mu pomóc ciągle mu dokuczacie.
- Właśnie mu pomagamy – oznajmił Zbyszek – jeżeli nie weźmie się w garść i nie zrobi czegoś z tym to całkiem mu odbije.
- Ta, w przyszłym tygodniu zalecam terapię w „Groun Zero” – wybełkotał Piotrek – tam powinno być sporo miłych „psychoterapeutek” które z radością przeprowadzą „terapię wstrząsową”.
- Nie o to chodzi – rzekł Krzysiek – moim zdaniem, jemu potrzebne jest zupełnie co innego – zwrócił się do Damiana – twierdzisz, że widziałeś tę kobietę?
- No, tak mi się wydaje…
- To czemu nie zrobisz czegoś szalonego, nieodpowiedzialnego, czegoś co mogłoby zwrócić jej uwagę?
- Krzysiek – westchnął Piotrek – przecież mówiłem ci, że ona nie istnieje. Zobaczył na peronie kogoś podobnego do niej i się podniecił, to wszystko.
- Bez względu na to czy ona istnieje, czy też nie moim zdaniem szalone, romantyczne wariactwo, to jedyny sposób, by zwrócić uwagę właściwej kobiety, tak właśnie było ze mną i Weroniką… Z tego co zrozumiałem ty nie szukasz dziewczyny, która bez mrugnięcia okiem wskoczy do łóżka. Chcesz znaleźć prawdziwą partnerkę. Wrażliwą delikatną, potrafiącą kochać naprawdę. Obnaża-jąc swoje wszystkie uczucia zwróciłbyś uwagę właśnie takich kobiet.
- I to jest ten twój plan – Zbyszek zwrócił się do Damiana.
- Nie mam żadnego planu, nie wiem co głupiego mógłbym zrobić. Nie bardzo też mam ochotę robić z siebie durnia. Mimo wszystko, chciałbym wiedzieć, czy ONA istnieje naprawdę, czy mi się nie przewidziało, ale nie mam pomysłu, na to jak jej szukać.
- No panowie – Krzysiek zatarł ręce – czas byśmy użyli reszty nie zabitych jeszcze alkoholem szarych komórek i znaleźli sposób, dzięki któremu nasz przyjaciel odnajdzie miłość swojego życia.
- Krzysio ma rację – tym razem Zbyszek podniósł się z kanapy, chwiejnym krokiem podszedł do stołu i napełnił kieliszki – napijmy się za to. 
Mężczyźni wzięli kieliszki i wypili wódkę, to był ostatni moment w którym coś jeszcze kojarzyli. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz