środa, 10 czerwca 2015

Dziewczyna marzeń - Alkohol a dobre rady

Odcinek 6

Damian następnego dnia obudził się we własnym mieszkaniu. Za nic nie mógł sobie przypomnieć jak tam trafił, znaleziona w kieszeni wejściówka do klubu „Proxima” zdawała się być dowodem, na to, że Piotrek w końcu postawił na swoim i wyruszyli po pijaku na miasto.
Nie wstał przez cały dzień z łóżka, był zbyt „chory”, by zajmować się czymkolwiek innym aniżeli wylegiwanie pod kołdrą. Leżenie zresztą też było tego dnia drogą przez mękę.
Dopiero w poniedziałek rano Damian zaczął w miarę sprawnie funkcjonować, nie chciało mu się zbyt wcześnie wstawać, to też umówił się ze Zbyszkiem, że ten zabierze go swoim samochodem spod domu, w drodze do pracy.
Damian czekał na kolegę przy przystanku autobusowym, znajdującym się jakieś dwieście metrów od kamienicy, w której mieściło się jego mieszkanie.
Zbyszek podjeżdżając do zatoczki mignął światłami, jak zwykle trochę był spóźniony. Damian niemal w biegu wskakiwał do auta. Samochód ruszył z piskiem opon. Po chwili czekania włączył się w mozolny ruch uliczny, jaki zwykle panował po weekendzie.
- Cześć – powiedział Zbyszek.
Wyglądał nietęgo, był blady jak ściana, dwudniowy zarost na twarzy świadczył o tym, że rano chyba, jeszcze nie czuł się zbyt dobrze.
- Cześć – odparł Damian markotnie – kiepsko dzisiaj wyglądasz.
- Ty też nie lepiej. Co w ogóle pamiętasz?
- Cholera nie wiele – wzruszył ramionami Damian – gdzieś do jedenastej siedzieliśmy u Piotrka, potem zdaje się, że ktoś rzucił hasło, żeby pojechać na miasto.
- A to pamiętam – stwierdził Zbyszek – ty znowu zacząłeś wzdychać do tej… swojej… no i Krzysiek stwierdził, że powinniśmy jej poszukać. Zamówiliśmy taksówkę i nie mam pojęcia co dalej było.
- Mam nadzieję, że nie zrobiliśmy jakiejś głupoty – westchnął Damian.
W piciu wódki nie było nic bardziej przerażającego niż „urwany film”. W dodatku kiedy ostatnią rzeczą jaką się zapamiętało, był zamiar realizacji jakiegoś durnego pomysłu powstałego na fali podniecenia i otępiałego braku rozwagi, wywołanego zatruciem alkoholowym, to nie wróżyło nic dobrego.
Zbyszek nagle obejrzał się w prawo, rozdziawił głupio usta gapiąc się w ustawiony przy drodze bilbord. Zupełnie przestał zwracać uwagę na jezdnię.
- Coś głupiego – parsknął i wskazała palcem baner reklamowy przy chodniku – a co powiesz o tym?
Obaj mężczyźni utkwili wzrok w plakacie na którym znajdowała się wielka podobizna dziewczyny, którą parę dni wcześniej narysował Damian. Pod spodem był napis: „Pokochałem Cię, od kiedy mi się przyśniłaś. Jeżeli rozpoznajesz się na tym portrecie zadzwoń:” dalej był numer telefonu komórkowego Damiana.
Gapili się tępo w portret, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co działo się na jezdni. Takie zachowanie za kierownicą musiało się źle skończyć. Zbyszek zagapił się, nie zauważył jak auto przed nimi nagle hamuje. Uderzył w tył samochodu, brzęk tłuczonego szkła i gnącej się blachy wyrwał z zadumy oby-dwu panów.
- O kurwa – syknął wściekle Zbyszek łapiąc się za głowę – jak pierdolę.
Przez chwilę siedzieli w szoku nie wiedząc co zrobić, w końcu Zbyszek wrzucił kierunkowskaz i zjechał na pobocze, auto przed nimi zrobiło dokładnie to samo.
Z pojazdu wyskoczył wściekły kierowca, młoda kobieta o krótkich rudych włosach potarganych w „artystycznym nieładzie”, miała wielkie zielone oczy, piegi i delikatnie zadarty nosek. Ubrana była w szarą jesionkę i dzwony. Podbiegła do kierowcy samochodu, który przed chwilą „skasował” jej auto wrzeszcząc i gestykulując.
Zbyszek opuścił szybę, nawet nie próbował się bronić.
- Co pan sobie wyobraża – wykrzyczała dziewczyna – że ma pan większy i nowszy samochód to można panu robić na drodze co dusza zapragnie? Wie pan jak ciężko znaleźć części do tego gruchota?
Mężczyźni popatrzyli na pojazd kobiety, w pierwszej chwili nie zwrócili uwagi na markę ani model, teraz spostrzegli, że był to biały Renault 19 co najmniej dziesięcioletni. Zobaczyli też, że uszkodzenia nie były zbyt poważne, stłuczona tylna lampa i połupany zderzak.
- Bardzo mi przykro – zdołał jedynie wydukać Zbyszek – pokryję wszelkie szkody…
- No jestem ciekawa – parsknęła dziewczyna – dać pieniądze to nie problem, a co z ubezpieczeniem? Wiecie ile czasu zajęło mi znalezienie mechanika, który podstemplował mi kartę przeglądu technicznego tego gruchota?
Damian popatrzył na Zbyszka, mężczyzna miał wyjątkowo głupią minę, gapił się w tę kobietę z wyjątkowo kretyńskim wyrazem twarzy. Ciężko było stwierdzić, czy ten grymas na jego ustach to wynik zauroczenia, stłuczki, czy też może kaca.
- Obiecuję, że zadbam osobiście o naprawę – powiedział, kiedy dziewczyna zmęczyła się krzykami – sprowadzę każdą część jaka będzie potrzebna, załatwię mechanika i pokryję wszelkie koszty.
Kobieta popatrzyła na niego ze zdziwieniem, niedowierzaniem.
- Naprawdę pan to zrobi – zapytała – bo widzi pan… to nie pierwsza moja stłuczka – oznajmiła nieco spokojniej – jeżeli ojciec się dowie, że znowu mia-łam wypadek, to naprawdę mi się dostanie.
Zbyszek wysiadł z samochodu, podszedł do auta dziewczyny i obejrzał zniszczenia dokładnie, tak jak przypuszczał pojazd zbytnio nie ucierpiał. Nie było poważnych uszkodzeń, ledwie wgnieciony zderzak i potłuczone światła.
- Nie jest źle – stwierdził – dobry blacharz, trochę lakieru i samochód będzie jak nowy. Zajmę się wszystkim.
- Naprawdę? – dziewczyna wyraźnie odetchnęła z ulgą, na jej twarzy za-gościł uśmiech – będę panu wielce zobowiązana.
- Poproszę pani numer – powiedział spokojnie Zbyszek.
- Po co? – Odparła nieco zaskoczona.
- No jak to po co – parsknął mężczyzna – no chyba muszę mieć z panią kontakt.
Kobieta zmrużyła oczy zlustrowała Zbyszka podejrzliwym spojrzeniem.
- Chodzi o samochód – powiedział.
- A…tak, o samochód – stwierdziła – oczywiści. To w takim razie ja także poproszę o pański numer.
- A to skubaniec – parsknął z krzywym uśmieszkiem, sam do siebie Damian – podrywać dziewczynę na stłuczkę? Kosztowne, ale oryginalne.
Uczestnicy wypadku wymienili się numerami telefonów, wsiedli do aut i każde pojechało w swoją stronę. Damian przyglądał się koledze, nie zauważył, by Zbyszek przejął się szczególnie wypadkiem, wręcz przeciwnie, wyglądało na to, że ma doskonały humor.
- I z czego się tak cieszysz?
- Znasz Wiktora Kosowskiego?
- Wiktora? Tego, co prowadzi warsztat samochodowy?
- To mój kolega ze szkoły – powiedział Zbyszek – prowadzi hurtownię części samochodowych. Tę „renówkę” naprawi w dwa dni i to po kosztach. A ja zdobyłem numer do fajnej dupci.
- Często podrywasz dziewczyny w ten sposób? – Zapytał Damian – to chyba dosyć droga zabawa.
- Wiesz co? Przestań – mruknął kierowca – przypadkiem w nią stuknęliśmy, z resztą przez ciebie.
- Przeze mnie – parsknął Damian – to nie twój numer telefonu wisi na bilbordzie, przy wjeździe do centrum. Wiesz ile świrusów go zobaczy?
Zatrzymali się na światłach, sznureczek samochodów ciągnął się we wszystkie strony, od skrzyżowania, tępo jazdy drastycznie spadło. Z pasa zieleni wyskoczył gazeciarz, jak co rano sprzedawał dziennik znudzonym, podróżą w korkach kierowcom.
- Weź mi gazetę – Damian wyciągnął z portfela dwa złote.
Zbyszek opuścił szybę i zawołał sprzedawcę. Mężczyzna podszedł do samochodu, wziął gotówkę i podał za foliowaną gazetę. Kierowca przekazał następnie dziennik koledze.
Podróż trwała długo, zawsze w poniedziałkowy ranek korki były największe. Masa ludzi dojeżdżała do pracy w stolicy samochodami z różnych zakątków Polski. Na autach można było zobaczyć tablice z każdej części kraju: Śląsk, Kielecczyzna, Radom, Płock, Olsztyn.
Damian z nudów zaczął przeglądać gazetę, nie chciało się mu jej czytać, tak więc kartkował strona po stronie. Dotarł w końcu do działu „ogłoszenia drobne” od niechcenia przerzucał kolejne kartki, kiedy nagle jego uwagę przy-kuł jeden z anonsów.
- O cholera – mruknął.
- Co jest?
Mężczyzna obrócił gazetę przodem do kierowcy i wskazał na wielką rubrykę w prawym górnym rogu. Zbyszek rzucił okiem i parsknął śmiechem. Ogłoszenie miało dokładnie tę samą treść co bilbord, który mijali po drodze.
- Ten dziennik ma zasięg krajowy – stwierdził – teraz cała Polska będzie wiedzieć, że jesteś rąbnięty.
- To wcale nie jest śmieszne – burknął Damian – jakim cudem zamieściliśmy coś takiego w gazecie?
Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer Piotrka, po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się zaspany głos lekarza:
- Czego chcesz? – Mężczyzna ziewną – wiesz, że wieczorem mam dyżur, muszę się wyspać.
- Cześć Piotruś – powiedział poirytowany grafik. – Czytałeś może poranną prasę?
- Nie, a bo co?
- Powiedz mi co za idiota wpadł na pomysł by umieścić ogłoszenie z moim numerem telefonu w gazecie?
- A, o to chodzi – mruknął lekarz – no ty.
- Ja? Jak do tego doszło?
- Zacząłeś „płakać” za tą swoją wymyśloną kobietą – powiedział głos w słuchawce – że jej nigdy nie znajdziesz, nie zaznasz szczęścia i takie tam pierdoły, Krzysiek stwierdził, że zna kogoś w redakcji jednego z dzienników, zaczęliście zastanawiać się, jak wykorzystać ten fakt i wydumałeś, że napiszesz do gazety. O ile minie pamięć nie zawodzi, miało to być coś romantycznego i szalonego…
- Anons towarzyski w prasie – westchnął Damian – też mi „romantyczne”.
- Na pewno szalone – stwierdził Piotrek.
- Pomijając już samą chęć – powiedział grafik – jakim kurwa cudem udało nam się zamieścić te ogłoszenie?
- To robota Krzyśka – stwierdził lekarz – kiedy ty zacząłeś się użalać, że nic z tego nie wyjdzie on zadzwonił do kumpla, który pracuje w gazecie, bawił się akurat w „Proximie” i powiedział, że jak podjedziemy tam do niego, to zobaczy co da się zrobić. Wezwaliśmy taksówkę, pojechaliśmy do ciebie, zabraliśmy rysunek i kartę kredytową…
- Co? Moją kartę do bankomatu? – Jęknął Damian.
- Uparłeś się – rzekł Piotrek – i nic nie dało się zrobić. Zawinęliśmy do bankomatu, ty próbowałeś wybrać wszystko z konta, ale masz ustawiony limit dzienny. Wziąłeś co się dało i ruszyliśmy do klubu
- No pięknie – westchnął Damian – ale się załatwiłem. Dzięki – powiedział do Piotrka – nie przeszkadzam dłużej. Cześć – rozłączył się.
- No i czego się dowiedziałeś?
- Nie piję więcej z wami – powiedział oschle Damian. – Nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz