sobota, 20 czerwca 2015

Dziewczyna marzeń - W świecie mediów

Odcinek 5

Dziennikarka rozejrzała się nerwowo, spostrzegła samotnego mężczyznę, siedzącego na ławeczce, w rogu. Przyjrzała mu się uważnie.
- Damian – odetchnęła z ulgą – cóż za niespodziewane spotkanie…
- Co się stało – rzekł – na sali jest więcej osób o których napisała pani niepochlebne artykuły? A może ściga panią tłum wielbicieli…
- No może nie „tłum” – stwierdziła – jeden, za to kompletnie „porąbany”.
Damian podniósł się z ławeczki i podszedł do dziennikarki, wyjrzał w dół przez barierkę.
- Moim zdaniem to trochę za wysoko, żeby pchać się tędy do parku – oznajmił.
Ewa co chwila nerwowo zerkała na przeszklone drzwi, za którymś razem w końcu dostrzegła to, czego najbardziej się obawiała, z zamkiem uparcie walczył Szymon, po chwili wdarł się na taras.
Dziennikarka w akcie desperacji, nie wiedząc co zrobić, zarzuciła ręce na szyję Damianowi.
- Pomóż mi – wyszeptała – błagam…
Walendowicki ruszył w ich kierunku, Ewa chwyciła za rękę Damiana i zaciągnęła w stronę aktora.
- Szymonie – powiedziała z uśmiechem – przedstawiam ci mojego narzeczonego.
Rzemojewski wytrzeszczył oczy popatrzył pytająco na dziewczynę, ona dyskretnie dawała mu znaki, żeby zagrał tę rolę dla niej.
- Damian – podał rękę artyście – skądś znam pańską twarz.
- No cóż – napuszył się Walendowicki – to mnie nie dziwi…
- Już wiem – parsknął grafik – widziałem pana w redakcji „Rity”.

- Co? Wiesz kim ja jestem? – irytował się Szymon.
Było ciemno, Damian musiał uważnie się przyjrzeć, mężczyźnie, by stwierdzić, że widział go w telewizji.
- A no tak – parsknął – pan występuje w „operach mydlanych”.
- O wypraszam to sobie – mruknął Walendowicki – zajmuję się poważną sztuką, nie szmirą. Wiesz pan, że nikt w tym kraju nie zagrał więcej razy roli Gustawa – Konrada niż ja?
Damian przypomniał sobie wielką filmową superprodukcję „Dziady – na motywach poematu Adama Mickiewicza” z Szymonem w roli głównej, oglądając to pożal się Boże „widowisko” doszedł do wniosku że interpretacja tej postaci przez Walendowickiego była płaska, bez charakteru zbyt zmanierowana. W pamięci utkwiły mu doskonałe kreacje Gustawa – Konrada wielkich mistrzów aktorstwa: Holoubka, Żmijewskiego, Żebrowskiego natomiast to, co pokazał Szymon było po prostu śmieszne. Opinia, że dostał tę rolę ze względu na popularność nie była przesadzona.
- Naczy się „Dziada” – parsknął rozbawiony Damian.
- W „Dziadach” ty niedouczony ignorancie – powiedział Szymon i popatrzył na Ewę – jak możesz być z tym nieukiem, kiedy możesz wybrać mnie? Byłabyś moim słońcem, księżycem na niebie, jutrzenką zwiastującą rosę, stanowiłabyś idealne dopełnienie mej skromnej osoby. Jesteś tak piękna, że… zasługujesz na to by być ze mną.
Damian z Ewą popatrzyli na siebie ich zniesmaczone miny wyrażały wszystko, co sądzili na temat artysty, tym czasem aktor ciągnął swój monolog:
- Jak możesz więc stawać pomiędzy nami – zwrócił się do Rzemojewskiego – nie widzisz, że ja – bożyszcze tłumów mogę dać jej wszystko? Potrafię jak nikt w tym kraju prawić kobiecie komplementy. Uczynię ją sławną i niesamowicie popularną. A co ty jej możesz ofiarować? Czym możesz uwieść tę dziewczynę?
To co wygadywał aktor zaczęło irytować Damiana, do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, że Szymon jest tak zapatrzony w siebie, to sprawiło, że grafik tym łatwiej wczuł się w swoją rolę, postanowił zagrać Walendowickiemu na nosie. Ujął dłonie kobiety, popatrzył na aktora:
- Szczerością i oddaniem, czymś, czego ty nie jesteś w stanie ofiarować nikomu – spojrzał w błękitne oczy Ewy – jesteś piękną kobietą, zasługującą na to by cię kochać szalenie i bez opamiętania – powiedział – gdy patrzysz na mnie z tym ogniem sprawiasz, że moje serce budzi się do życia, twój uśmiech jest jak przewodnie światło w tunelu szarego życia, kocham twój wdzięk, czar, który roztaczasz, wszędzie tam, gdzie się pojawisz. Bez naszych burzliwych dyskusji, wymiany poglądów życie byłoby niczym. Chcę słuchać cię do końca moich dni, bo twój najcichszy szept niesie mi radość i szczęście. Nie chcę być z tobą, chcę być dla ciebie, ponieważ ty jesteś wszystkim, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.
Walendowicki stał nieco skonsternowany, Damian obserwował kątem oka rozgniewanego aktora, żeby mu jeszcze dopiec objął czule kobietę i pocałował namiętnie. Ewa z początku zaskoczona obrotem sprawy, szybko jednak przyłożyła się do odgrywania namiętnej kochanki, oddanej swemu mężczyźnie i odwzajemniła pocałunek.
Szymon był wściekły, patrząc na to widowisko. Przecież to on był idolem nastolatek, jego kochały media, mimo to nie on podbił serca Ewy.
- O nie – parsknął aktor – ja nie dam się tak upokorzyć. Jakaś głupia suka nie będzie pomiatać Szymonem Walendowickim.
Damian puścił kobietę i podszedł do artysty.
- Hej kolego – rzekł – licz się trochę ze słowami.
- Bo co – Szymon trącił palcem Damiana.
- Bo zarobisz w „czapę” i się skończy „dzień dziecka” – tym razem to grafik pchnął aktora.
Ten nie pozostał rywalowi dłużny i też go szturchnął.
- Przestańcie – powiedziała zdenerwowana zaistniałą sytuacją Ewa – zachowujecie się jak dzieci.
- Przestań w końcu mnie „tykać” – powiedział poirytowany Damian.
- Bo co – aktor zacisnął pięści i przyjął pozycję do walki – chcesz się bić? Wiesz, że na planie „Sensacyjnych” używałem teakwondo?
- Jesteś żałosny – stwierdził grafik – zupełnie nie rozumiem jak można było powierzyć rolę Gustawa – Konrada takiemu beztalenciu. W szkolnych teatrzykach widziałem lepsze kreacje.
Szymon nie zwykł wysłuchiwać słów krytyki, to też zareagował dość agresywnie. Wyprowadził cios w twarz Damiana, Rzemojewski cofnął się w tył i złapał za szczękę.
- „Kryminalne zagadki Pruszkowa” – powiedział z dumą Walendowicki – scena dwudziesta siódma, walka w ręcz z gangsterami w barze.
Ewa natychmiast podeszła do Damiana, chwyciła go za dłoń.
- Nic ci nie jest? – Zapytała z przejęciem.
- O nie – warknął rozgniewany grafik, masując szczękę – teraz to mnie dopiero ten typ wkurwił.
Podszedł do aktora zamarkował cios lewą ręką, po czym huknął prawym prostym w podbródek przeciwnika. Dobrze trafiony w szczękę Walendowicki zatoczył się i osunął zamroczony na posadzkę.
- Wiejskie wesele mojej kuzynki – powiedział Damian – remiza strażacka, bijatyka przy drzwiach stodoły.
Nagle jak spod ziemi wyrósł Okonski, mężczyzna zacisnął pięści i podbiegł do Rzemojewskiego. Zaczął wymachiwać ręką, Damian myślał już, że ma na karku kolejnego „kogucika”, który zechce mu podskakiwać, nieznacznie się pomylił. Asystent wysunął palec wskazujący i pogroził nim grafikowi:
- No to czeka cię bratku proces – powiedział – nasi adwokaci zerwą z ciebie skórę…
- Nie sądzę – parsknęła Ewa – ty i ten twój fircykowaty „szefu” będziecie siedzieć cicho i grzecznie, niczym myszki pod miotłą. Jeżeli któryś pójdzie z tym do sądu to wtedy rozpuszczę plotkę – dziewczyna chwilę się zastanawiała, co by mogło bardzo ugodzić w „ego” Szymona, wpadł jej do głowy świetny pomysł – że Walendowski jest fatalnym kochankiem…
- Albo lepiej – wtrącił Damian – napisz że się w łóżku nie spisuje, bo mu nie „staje”. I dorzuć jeszcze, że to mu nie przeszkadza, bo jest gejem, i to biernym…
- O to byłoby to! – Uśmiechnęła się dziennikarka – sensacja, dzięki której długo Szymon by gościła na pierwszych stronach gazet.
- Nie ośmieliłabyś się – parsknął asystent.
- Chcesz się przekonać? – Z niekrytym zadowoleniem powiedziała Ewa.
Na taras wparowali ochroniarze z dyskoteki, mężczyźni w mig pochwycili Rzemojewskiego i przyparli do ściany.
- Co wy robicie – zawołała Ewa – to nie ten zaczął, on minie tylko bronił.
- Pani jest tą redaktorką – powiedział jeden z ogolonych na łyso mężczyzn, uważnie przyglądając się kobiecie – moja dziewczyna bardzo lubi pani artykuły.
- Tak to ja – przyznała.
- A to przepraszam – mężczyzna ukłonił się – puśćcie pana – powiedział do kolegów – zabierzcie lepiej tego drugiego.
Ochroniarze uwolnili Damiana i ruszyli do Szymona. Na próżno Okonski próbował chronić swojego przełożonego, dwóch „napakowanych” dryblasów złapało go za ramiona i wyniosło z tarasu.
- Ty, ale numer – jeden ze stróżów, pilnujących porządku w lokalu przyjrzał się leżącemu na tarasie człowiekowi – to ten aktor, ten z którym porównywała mnie ciągle moja była narzeczona.
Osiłek kopnął, niby przypadkiem Walendowickiego, aktor jęknął, Ewa z Damianem popatrzyli na siebie z kwaśnymi minami.
- No co? – Rzekł ochroniarz – to przez tego skurwysyna Kaśka odeszła, ciągle tylko powtarzała: „Walendowicki to”, „Walendowicki tamto”, „czemu nie jesteś jak Walendowicki”? Już rzygać się od tego chciało…

- Dobra zabierajcie go – powiedział jeden z ochroniarzy – a państwu należą się drinki, na koszt firmy w dowód przeprosin za cały ten incydent. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz